Kilka praktycznych sposobów na przedłużenie sobie życia

Kilka praktycznych sposobów na przedłużenie sobie życia
Loading the player ...
opis filmu
O filmie
Asystent reżysera: Grażyna Ryn-Nowosińska
Lektor: Irena Falska
Dźwięk: Otokar Balcy
Kierownik produkcji: Jadwiga Koźba
Prawa: Filmoteka Narodowa
Język: pl
zwiń zakładkę
treść

Surrealistyczna aktorsko-animowana opowiastka o nieuchronności starzenia się i różnych sposobach opóźniania tego procesu, m.in. przez magnesowanie głowy, domową hibernację, drażnienie prądem ośrodków porostu zębów w korze mózgowej.

zwiń zakładkę
komentarz

„Każdy dobrze wie, choćby z własnego doświadczenia, że życie to jest film. Dowodem na to jest fakt, że gdy ktoś się wódki napije i bez życia leży na podłodze, to potem relacjonuje, że nic nie pamięta, bo mu się film urwał” – konstatuje sędziwy profesor. O swą egzystencję zatem musimy zadbać, gdyż czas biegnie zbyt szybko, o czym możemy się przekonać, obserwując zdziecinniałe zachowanie trzech mężczyzn, które dobitnie świadczy o tym, że rozpoczął się właśnie w ich życiu proces starzenia. Zdaniem profesora istnieją sposoby, by ten niekorzystny dla organizmu proces opóźnić: poprzez magnesowanie głowy, domową hibernację, zioła, drażnienie prądem ośrodków porostu zębów w korze mózgowej, chodzenie na czworakach... Po zrealizowanej w przeważającej części metodą noncamerową debiutanckiej „Fobii” (1967) Julian Antonisz zaczął próbować innych technik. Kolejne jego filmy to swoiste kolaże różnych technik, tych tradycyjnych dla animacji (rysunkowa, lalkowa) i tych z arsenału kina fabularnego (tzw. żywa akcja z udziałem aktorów). Takie były pełne humoru, ale i refleksji, animowane instruktaże: „Jak to się dzieje, pyta Agnisia, że na ekranie widzimy misia” (1970), „Jak nauka wyszła z lasu” (1970), „Jak działa jamniczek” (1971) czy „Kilka praktycznych sposobów na przedłużenie sobie życia” (1974). Ten ostatni film to ekscentryczny aktorsko-animowany kolaż, w którym ujęcia aktorskie (z udziałem Kazimierza Opalińskiego w roli profesora i Grzegorza Kwinty w potrójnej roli „przedmiotu badawczego”) sąsiadują z ujęciami animowanymi, w przeważającej mierze realizowanymi metodą noncamerową (rysowanie i malowanie bezpośrednio na taśmie filmowej). Plansze tytułowe poprzedza krótki wykład profesora zakończony konstatacją, bardzo bliską samemu Antoniszowi, że „życie to jest film”. Następnie oglądamy trzy rodzajowe scenki zrealizowane w surrealistyczno-purnonsensowej poetyce: mężczyzna w restauracji „Pod Wesołym Halibutem” niespodziewanie wylewa sobie na głowę talerz bigosu z pulpetami nadziewanymi śledziem po japońsku, Telesfor, skromny pracownik naukowy, to samo czyni z kieliszkiem denaturatu, który lubi sobie wypić po zjedzeniu na czczo paczki sportów przed wyjściem do pracy, a Ewaryst, człowiek stateczny, bez nałogów, o miłej aparycji, pociągając spłuczkę klozetową, zrzuca sobie na głowę żeliwny zbiornik z wodą. Każda ta niemiła przygoda kończy się podobnymi konstatacjami bohatera wypowiadanymi dziecinnym głosem: „Dlaczego jest już wieczór, przecież tak niedawno wstałem sobie z łóżeczka”, „Przecież jeszcze niedawno był dzionek, dzioneczek”, „Jak ten czas szybko leci”. „Co się stało, dlaczego normalni ludzie tak dziwnie się zachowują” – pyta profesora dziennikarka, w którą wciela się Irena Falska, popularna lektorka „Dziennika Telewizyjnego”. Według profesora te zachowania łączy wspólna nić narodzin starości. A w finale filmu podaje on kilka skutecznych sposobów, by ten proces opóźnić. Jednak nie to jest w tej animowanej przypowiastce najistotniejsze, a samo porównanie ludzkiego życia do filmu. Oto Projektor Życia, a w nim taśma życia, świadomości, osobowości. Odwija się ona z górnej szpuli coraz prędzej, ponieważ chociaż przesuwa się z tą samą szybkością liniową, to jednak odwija się z coraz większą prędkością kątową. Kręci się szybciej i szybciej, a dolna szpula wolniej, w miarę jak jej taśmy przybywa. Oto wyjaśnienie, dlaczego im jesteśmy starsi, tym prędzej pędzi dzień za dniem. Spójrzmy przez specjalny wziernik – za radą Antoniszowego profesora – do wnętrza głowy dziecka: projektor dopiero zaczyna się obracać. A teraz zerknijmy do mózgu staruszka: szpula kręci się szybciej, coraz szybciej, nagle stop, pusta szpula, skończyła się taśma... „Kilka praktycznych sposobów na przedłużenie sobie życia” skrzy się dowcipem, ale posiada i drugie, refleksyjne dno, podobnie jak zrealizowane jedenaście lat później „Światło w tunelu”, noncamerowa wizja życia po życiu. Dla Antonisza istotnie życie było filmem, a film życiem. „Pulsująca kraina non camery to jedyne antidotum na istniejącą obok paranoiczną rzeczywistość” – wyznał mi w ostatnim wywiadzie. Film Antonisza skończył się 31 stycznia 1987 roku. W ostatniej stopklatce, utrwalonej w domku wypoczynkowym w Lubniu koło Myślenic, zastygł nad skonstruowanym przez siebie pantografo-animografem, w którym rysował kadry 13 wydania „Polskiej Kroniki Non-camerowej”.

Jerzy Armata

zwiń zakładkę
zwiń zakładkę