Dziadowski blues non camera, czyli nogami do przodu

Dziadowski blues non camera, czyli nogami do przodu
Loading the player ...

Polska

1978
Czas trwania:
07:08
opis filmu
O filmie
Asystent reżysera: Danuta Zadrzyńska
Kierownik produkcji: Halina Kramarz
Prawa: Filmoteka Narodowa
Język: pl
zwiń zakładkę
treść

Świat pogrąża się w coraz większej destrukcji: czołgi, bomby, powalone drzewa, groźne wypadki, katastrofy, pieczątki przygniatające człowieka i człowiek piłujący gałąź, na której siedzi... A wszystko w rytm dziadowskiego bluesa, którego bohater stara się zrozumieć otaczającą go rzeczywistość. Ten paranoiczny świat jawi się w pulsującym odbiciu non camery Juliana Józefa Antonisza.

zwiń zakładkę
komentarz

Bohater „Dziadowskiego bluesa non camera, czyli nogami do przodu” (w którego wcieliła się wokalnie Aniela Jaskólska, sprzątaczka z krakowskiego Studia Filmów Animowanych) śpiewa w swej balladzie towarzyszącej przerażającemu kolażowi, zbudowanemu z obrazków naszego życia codziennego: „Pytałem profesora, o co tutaj chodzi, / on mi odpowiedział, że to nic nie szkodzi. / Pytałem dyrektora, może mi on powie, / a on popatrzył na mnie, no i poszedł sobie”. W filmie tym, rysowanym i malowanym bezpośrednio na taśmie filmowej, jak informuje stosowna plansza, krakowski artysta dał dogłębną analizę pełnej paradoksów, i wręcz surrealistycznych elementów, socjalistycznej rzeczywistości. Nie pozostaje nic innego, jak się upić. „Piję, piję wódkę i nic nie rozumiem, / wszystko mi się kiwa, na ziemię się sunę. / Na ziemi umieram z tego przemęczenia, / dalej nie rozumiem, ale mnie już nie ma” – kontynuuje swoją pieśń bohater narrator „Dziadowskiego bluesa…”. Świat jest paranoiczny i niezrozumiały w swej paranoi, podkreślał artysta na każdym kroku. A „pulsująca kraina non camery to jedyne antidotum na istniejącą obok paranoiczną rzeczywistość” – wyznał mi w ostatnim wywiadzie. Antonisz jest w tym filmie nie tylko reżyserem, autorem scenariusza, opracowania plastycznego, ale i muzyki oraz tekstu tytułowego bluesa. To bez wątpienia jedna z jego najbardziej autorskich, a zarazem najważniejszych animacji. Dostrzec w niej można najistotniejsze elementy jego kina – sztuki absurdalnego humoru, często z pierwiastkiem refleksyjnym, pełnej zaskakujących pomysłów podanych w ekspresyjnie zrytmizowanej formie. Dostrzegli te walory jurorzy 11 edycji zakopiańskiego Przeglądu Filmów o Sztuce, przyznając Antoniszowi za „Dziadowskiego bluesa…” nagrodę Srebrnego Pegaza w uznaniu szczególnych walorów artystycznych. Znakomity znawca polskiego krótkiego metrażu, nieżyjący już Bogumił Drozdowski (Arcitenens) pisał po premierze „Dziadowskiego bluesa…” na łamach „Filmu" (nr 33/1978), że spotkały się tu „wszystkie wyobraźnie opętanego kinem, wciąż tego samego człowieka: wyobraźnia plastyczna, wyobraźnia muzyczna, wyobraźnia literacka, wyobraźnia techniczna i wyobraźnia ogólnego stosowania i już dziś wiadomo, że ten manifest »non camera« nie był bluffem ani chwytem reklamowym, ani trenem na piękną śmierć artystyczną, ale początkiem nowej drogi, która wcale nie musi, nie powinna być drogą publiczną”. I stała się ta droga pięknym artystycznym traktem, mimo że niepublicznym, ważnym i oryginalnym.

Jerzy Armata

zwiń zakładkę
zwiń zakładkę