Ostrożnie yeti

Ostrożnie yeti
Loading the player ...
Polska
1960
Data premiery: 1961-01-20
Reżyseria: Andrzej Czekalski
opis filmu
O filmie

Warszawski profesor otrzymuje telegram, w którym zostaje powiadomiony o przesyłce od ekspedycji naukowej w Indiach. W paczce miał się znajdować „człowiek śniegu” – yeti, ale paczka okazuje się pusta. Wkrótce połowa mieszkańców Warszawy, w tym i przestępcy, dołączają się do poszukiwań profesora. Czy znajdą nieuchwytnego yeti?

Scenografia: Jerzy Skrzepiński
Czas akcji: lata 60. XX wieku
Miejsce akcji: Warszawa
Kierownik produkcji: Kazimierz Gaszewski, Wiesław Mincer
Prawa: Studio Filmowe KADR
System koloru: czarno-biały
Język: pl
Obsada
Jarema Stępowski (profesor), Stefan Bartik (złodziej), Ludwik Benoit (dorożkarz), Bogusz Bilewski (gangster), Anna Czapnikówna (Jagoda), Mieczysław Czechowicz (milicjant), Bronisław Darski (chłop), Wiesław Gołas (gangster), Zdzisław Leśniak (gangster), Stanisław Milski (strażnik), Józef Nowak (sierżant), Bronisław Pawlik (kierowca), Wojciech Pokora (gangster), Roman Polański (kierowca), Czesław Roszkowski (doręczyciel), Zygmunt Zintel (myśliwy), Michał Żołnierkiewicz (gangster), Saturnin Żórawski (szef gangsterów), Jerzy Ruśniaczek (reporter), Wojciech Siemion (młodzieniec z pianinem), Henryk Bąk (kowal), Witold Skaruch (więzień ze skrzypcami), Włodzimierz Kwaskowski, Roman Kłosowski, Henryk Hunko
zwiń zakładkę
treść

Na warszawskie lotnisko przybywa profesor. Mężczyzna chce odebrać przesyłkę nadaną przez badaczy z Himalajów. Niestety, adresat nie ma odpowiedniego kwitu, w wyniku czego trafia do biura kierownika lotniska. Uczony pokazuje depeszę, z której wynika, iż w skrzyni powinien znajdować się legendarny człowiek śniegu. Pracownicy lotniska z zaciekawieniem otwierają pakunek. Pojawiają się nawet dziennikarze. Okazuje się jednak, że w skrzyni jest tylko fotel, na którym wyleguje się kot. Zebrani zarzucają naukowcowi oszustwo. Profesor wpada w złość, wszczyna bójkę.
Profesor trafia do aresztu. Zostaje osadzony w dwuosobowej celi. Niechcący prowokuje współwięźnia i dochodzi do rękoczynów. Za karę obaj panowie zostają skuci łańcuchem. Naukowiec wyjaśnia złodziejowi, czym jest yeti. Ten niewiele rozumie, ale postanawia pomóc w poszukiwaniach. Uciekają z więzienia.
Początkowo szukają sposobu przecięcia łańcucha. Odwiedzają kowala, ale ten widząc, że przychodzą do niego bez konia do podkucia, zatrzaskuje im drzwi przed nosem. Mężczyźni „pożyczają” zatem dorożkarskiego konia, ale tym razem trafiają do ślusarza. Ten też nie chce im pomóc. Błądząc po mieście, docierają do fabryki samochodów. Mają nadzieję, że znajdą tam potrzebne narzędzia. Słyszą kroki i ukrywają się w jednym z aut. Po chwili rozpoczyna się test nowych modeli i obaj muszą poprowadzić pierwszy z samochodów.
Profesorowi przychodzi do głowy, że yeti mógł skierować się do zoo. Ruszają w tamtym kierunku. Jadącą za nimi kolumnę samochodów biorą za pościg. Robią wszystko, by zgubić ścigających.
Dojeżdżają do zoo i wkradają się na teren ogrodu. W jednym z basenów dla zwierząt trenuje pływak. Profesor i złodziej biorą go omyłkowo za człowieka śniegu. Nie udaje im się go złapać.
Tymczasem szajka przestępców trenuje przed napadem na bank. Ruszają do akcji, ale zamiast do banku trafiają do redakcji gazety.
Złodziej prowadzi profesora do podejrzanej knajpy. Alkohol sprzyja komitywie i kiedy w końcu nadarza się okazja, przyjaciele nie chcą się rozkuć. Profesor upija się i postanawia zorganizować włamanie. Prowadzi złodziei do mieszkania - jak się okazuje, do swojego. Po chwili do środka wchodzi myśliwy, przegania bandytów i kładzie się spać. Profesor i złodziej zasypiają w szafie. Rankiem myśliwy zostaje aresztowany. Myślał, że to jego mieszkanie.
Atmosfera w mieście staje się coraz bardziej napięta. Z megafonów rozlegają się apele o ostrożność: „Obywatelko matko, chroń twe dziecko przed yeti”. Na posterunku zbiera się tłum obywateli oskarżających tajemniczego stwora o wszelakie nieszczęścia.
Po suto zakrapianym wieczorze złodziej i profesor mają ochotę na piwo. W przebraniu zakonników udają się do baru. Podąża za nimi skradziony wcześniej koń. Starając się zgubić natrętne zwierzę, napotykają milicjantów. Obaj zostają przewiezieni do departamentu do spraw yeti. Po niezbędnej dezynfekcji zostają wnikliwie przesłuchani.
Na komendzie pojawia się telegrafista. Wyjaśnia, iż w depeszy przeznaczonej dla profesora był błąd i żaden człowiek śniegu nie istnieje. Naukowiec zostaje zwolniony z aresztu. Wcale nie ma ochoty zostawić nowego przyjaciela. Niechętnie opuszcza mury więzienia. (MP)

zwiń zakładkę
głosy prasy

„Kardynalnym […] błędem realizatorów »Ostrożnie yeti« było przeświadczenie, że komedia filmowa może obejść się bez scenariusza, konsekwentnej i logicznej struktury, że w twórczości filmowej można jeszcze dziś naśladować dawną komedię dell’arte”.

Stanisław Ozimek, „Witaj, Antoni!”, „Film”, 1961, nr 12.


„Byliście na filmie »Ostrożnie yeti«? Nie? Nie szkodzi, chała to była niemiłosierna, nikt więc z Was nic z tego powodu nie stracił”.

JUR, „Yeti w potrzasku”, „WRK wrocławski”, 1962, nr 6.


„To coś nowego, że w polskich filmach pojawiła się para komików: Jarema Stępowski […] oraz Stefan Bartik […]. Obaj stali się jednak w »Ostrożnie yeti« zbyt oczywiści, nie wzbogacają swej gry o nowe środki (a możliwości takie przecież mają), doprowadzają do tego, że widz potrafi przewidzieć każdy ich gest”.

Stanisław Janicki, „Ewa »non rediviva«”, „Film”, 1961, nr 6.

zwiń zakładkę
ciekawostki
  • Po premierze filmu finansami produkcji zainteresowali się rewidenci z Naczelnego Zarządu Kinematografii. Planowany koszt filmu miał wynieść 5,5 miliona starych złotych, a w ostatecznym rozrachunku wydano 8,5 miliona. Zawierano fikcyjne umowy, organizowano bankiety, kilkaset tysięcy złotych wydano na przejazdy taksówkami. Sprawa trafiła do prokuratury.

zwiń zakładkę
plakaty i fotosy
zwiń zakładkę
zwiń zakładkę