Jednym z elementów rekonstrukcji przedwojennych filmów jest ich opracowanie filmograficzne. Składa się na nie ustalenie jak największej liczby informacji o filmie, okolicznościach jego powstania, jego twórcach i obsadzie. W przypadku gdy zachowane materiały są bardzo mocno zniszczone i niekompletne, konieczne jest także dokładne przeanalizowanie zachowanych fragmentów i ich „poskładanie” w odpowiedni sposób.
Rekonstrukcja przedwojennych filmów jest w Polsce nową dziedziną, która jeszcze nie wytworzyła fachowego słownictwa. Jeśli chodzi o metodologię pracy, badania filmograficzne są bardzo zbliżone do badań tekstologicznych i edytorstwa naukowego. To skojarzenie nasunęło mi pomysł, aby na niektórych etapach prac ze starym filmem zastosować słownictwo naukowe właśnie z tych dziedzin.
Prace filmograficzne najczęściej zaczynają się od dokładnego przejrzenia taśm „w ręku” i ich porównania ze sobą. Na tym etapie tworzymy tzw. listę montażową – czyli spis wszystkich ujęć w filmie – na którą nanosimy informacje, czy dane ujęcie znajduje się w każdej z kopii i czy są w nim jakieś ubytki. W edytorstwie naukowym tę czynność nazywa się kolacjonowaniem (z łac. Collatio). Dokładne porównanie – ujęcie po ujęciu, klatka po klatce – wszystkich zachowanych materiałów niejednokrotnie prowadzi do niezwykle ciekawych odkryć rzucających nowe światło na pozornie dobrze znany film. Przede wszystkim wychodzą na jaw różnice w poszczególnych kopiach, najczęściej wynikające ze zniszczeń taśmy: w poszczególnych kopiach brakowało mniejszych lub większych fragmentów, które przeważnie udawało się odnaleźć w pozostałych materiałach.
il. 1. Przekopiowane rysy i sklejka na obrazie w filmie „Sportowiec mimo woli”.
W kilku przypadkach okazało się jednak, że dany film istniał w różnych wersjach, o czym dotychczas nie wiedziano. Przyczyny istnienia dwóch wersji filmu były różne: w „Córce generała Pankratowa” chodziło o ingerencję cenzury, w „Ludziach Wisły” czy „Dziewczyna szuka miłości” – o poprawki i ulepszenia wprowadzone później przez twórców. „Rok 1863” został przemontowany i unowocześniony w celu jego ponownego wprowadzenia na ekrany, z kolei w „Sportowcu mimo woli” przyczyną zmian były po prostu zniszczenia wojenne.
Aby dobrze poznać film, nie wystarczy go obejrzeć na wielkim ekranie. Niejednokrotnie przekonałem się, że konieczne jest także sięgnięcie do oryginalnej[1] taśmy i jej dokładne obejrzenie. Obraz zapisany na taśmie w postaci kolejnych klatek to nie wszystko. Często w badaniu historii danego filmu ważne są rzeczy niewidoczne podczas projekcji, a więc pozornie nieistotne: producent taśmy filmowej, rodzaj i gatunek taśmy, stan zachowania i rodzaj zniszczeń, rodzaj sklejek, to czy sklejki i uszkodzenia są faktycznie na taśmie, czy zostały przekopiowane z poprzednich nośników itd. Dodatkowo na krawędzi niektórych taśm zaszyfrowana jest data ich produkcji. Dzięki temu możemy stwierdzić, czy dana taśma jest oryginałem czy późniejszą kopią.
Przykład „Sportowca mimo woli” pokazał nam, jak duże znaczenie mogą mieć te pozornie nieistotne drobiazgi. Od dłuższego czasu zastanawiała mnie czołówka do tego filmu. Jest zupełnie inna od czołówek polskich filmów z tego okresu, dodatkowo pojawia się w niej nieoryginalny tytuł „Romans w Zakopanem”. To był pierwszy znak, że film może kryć jakąś tajemnicę. Podczas konserwacji rzucił mi się w oczy kolejny fakt: na taśmie widoczne są liczne sklejki przekopiowane z wcześniejszego materiału. Stało się jasne, że nie jest to oryginał, a jedynie kopia wykonana z innej taśmy. Co ciekawe, sklejki te widoczne są jedynie na obrazie, zapis ścieżki dźwiękowej jest natomiast ciągły. Zastanawiające było też mocne porysowanie obrazu i niemal niezniszczona ścieżka dźwiękowa. W normalnej sytuacji nie jest to możliwe, porysowana byłaby cała taśma. Po zeskanowaniu i odtworzeniu filmu okazało się, że mimo iż zapis ścieżki dźwiękowej jest „czysty”, słychać bardzo silne szumy i trzaski typowe dla mocno porysowanej i zniszczonej taśmy filmowej. To była kolejna zagadka. (il.1)
W naszych zbiorach zachowała się druga kopia filmu, w latach powojennych nigdy nieeksploatowana. Okazało się, że zawiera nieznany dotychczas początkowy fragment filmu z oryginalną przedwojenną czołówką, bardzo podobną do czołówki filmu „Włóczęgi”, wyprodukowanego w tym samym czasie. Potwierdziło się, że film musiał istnieć w dwóch różnych wersjach.
Dziwne wydały się też niektóre sceny w filmie. Plansze „ZAKOPANE” i „HOTEL BRISTOL” pojawiające się na ekranie nie pasowały do całości. Dziwnie zmontowana była część scen przedstawiających sporty zimowe, dodatkowo wykorzystano ujęcia wykopiowane z filmu „Biały ślad” z 1932 roku. Zakończenie filmu także budziło pewne wątpliwości i podejrzenia.
il. 2. Oznaczenia na krawędzi taśmy w amerykańskiej wersji „Sportowca mimo woli”.
To był jakiś trop. Czcionka wykorzystana w zwiastunie jest taka sama jak w czołówce filmu oraz we wspomnianych dwóch planszach, a więc zwiastun zapewne dotyczy właśnie tej wersji. Na podstawie oznaczeń na krawędziach taśmy, na której zapisany jest film, wywnioskowałem, że sama taśma (jako surowiec) została wyprodukowana w 1927, 1947 lub 1967 roku. Rok 1927 odpada, bo musiałby to być film niemy, 1967 także, bo wtedy nie produkowano już taśm nitro. Został rok 1947. Wreszcie wszystko się złożyło. Okazało się, że znany dotychczas materiał to wersja wyprodukowana od nowa w 1947 roku z zachowanych fragmentów filmu i przeznaczona na rynek amerykański. (il.2)
Na podobną niespodziankę trafiłem przy okazji prac nad filmem „Rok 1863” z 1922 roku. Tu także zachowały się dwie kopie filmu, dość znacznie się od siebie różniące. Przede wszystkim wykorzystano w nich zupełnie inne kolory. Obie kopie mają inne opracowanie graficzne plansz dialogowych i narracyjnych, z których część ma inną treść i występuje w innych miejscach, niejednokrotnie zmieniając sens dialogu. Niektóre ujęcia i sekwencje mają inną kolejność. W jednej z kopii bardzo często występują przenikania, wielokrotne ekspozycje, napisy nakładane na obraz i inne efekty, które w tamtych latach nie były jeszcze stosowane. Po głębszych badaniach okazało się, że 10 lat po premierze film został przemontowany, zmieniony i ponownie wprowadzony na ekrany.
il. 3a. Zapis dźwięku na tej samej klatce z wersji pierwotnej
il. 3b. Zapis dźwięku na tej samej klatce z wersji poprawionej.
Badania wykazały, że w roku 1938 (a więc rok po premierze) w filmie od nowa udźwiękowiono niektóre sceny. (il. 3a., 3b.)
Kolejnym przykładem jest film „Ludzie Wisły”. Zachowały się dwie kopie filmu. Czołówki w obu są bardzo podobne, mimo to się różnią. Treść napisów, ich czcionka i układ są takie same, ale w jednej kopii mamy zwykłe, pojedyncze napisy, w drugiej natomiast jakby odbijające się w lustrze wody. Tło w obu czołówkach też jest takie samo, jednak inaczej skadrowane. Najprawdopodobniej pierwsza była wersja z odbiciem, potem twórcy doszli do wniosku, że takie napisy są mało czytelne i zmienili je na prostsze. (il.4a, 4b)
il.4a. Czołówka w wersji pierwotnej.
il.4b. Czołówka w wersji poprawionej.
il. 5a. Usunięta scena z wersji pierwotnej
il.5b. Scena dokręcona po interwencji cenzury
Szczególnie ciekawy okazał się film „Córka generała Pankratowa”. Film zachował się w dwóch różnych wersjach, a przyczyną powstania tej drugiej była ingerencja cenzury. Gwałtowny sprzeciw cenzorów wywołała scena, w której generał zostaje postrzelony przez polskiego rewolucjonistę w wyniku zaplanowanego spisku. Scena została wycofana i zmieniona: podczas polowania generał Pankratow wraz z towarzyszami trafia na odbywające się w leśniczówce zebranie rewolucjonistów. Wywiązuje się strzelanina i generał zostaje ranny. Zapewne scena ta z konieczności była dokręcana „na szybko” – reprezentuje dużo niższy poziom artystyczny i wykonawczy niż oryginał. Druga różnica dotyczy sceny, w której Aniuta, coraz bardziej zafascynowana swoim polskim pochodzeniem, siada przy fortepianie i śpiewa Aleksemu fragment „Warszawianki”, po czym przerywa i mówi „Daj spokój, to żart...”. Nazywanie pieśni narodowej „żartem” było w tamtych czasach niedopuszczalne. W drugiej wersji scena została zmieniona: w nocy Aniuta potajemnie czyta polskie podręczniki do historii i wiersze Mickiewicza. Co ciekawe, dotychczas znana była jedynie wersja sprzed ingerencji cenzury.(il.5a, 5b)
W sytuacji, kiedy mamy do czynienia z dwiema różnymi wersjami filmu, stajemy przed trudnym wyborem: którą wersję filmu rekonstruować? Oczywiście najlepiej przywrócić wersję oryginalną… jednak którą uznać za oryginał? Trzeba ustalić, jakie są przyczyny różnic pomiędzy obiema wersjami. Co innego, jeśli film został wstrzymany przez cenzurę i następnie zmieniony, a co innego, jeśli (jak w przypadku „Roku 1863”) został po kilku latach „ulepszony” i ponownie wprowadzony na ekrany. Z pomocą przychodzi doświadczenie i metody stosowane w tekstologii. Kiedy wybierzemy już podstawę rekonstrukcji, czyli ten materiał, który uznamy za obowiązujący, należy dokładnie co do klatki przeanalizować wszystkie różnice. Jeżeli w pozostałych kopiach znajduje się fragment, którego nie ma w kopii podstawowej, musimy ustalić, czy brakuje go na skutek jakichś zniszczeń (wtedy należy ten brak uzupełnić), czy jest to celowy zabieg montażowy (wtedy musimy z niego zrezygnować). Zdarza się, że taka decyzja jest łatwa i niemal oczywista, czasem jednak jej podjęcie jest bardzo trudne lub wręcz niemożliwe. Każda rekonstrukcja zabytku jest obarczona ryzykiem rozminięcia się z pierwotnym kształtem dzieła lub intencjami jego autora. To samo odnosi się do filmów.
il. 6a. Zagraniczne plansze tytułowe do polskich filmów: „Zew morza” w wersji rosyjskiej.
il.6b. „Jego ekscelencja subiekt” w wersji litewskiej.
O popularności filmu świadczy też (choć tylko pośrednio) liczba zachowanych kopii. Przykładowo do filmu „Ty, co w Ostrej świecisz Bramie” zachowało się aż pięć oryginalnych przedwojennych kopii eksploatacyjnych! Oczywiście nie wszystkie są kompletne, niektóre z nich to tylko krótkie fragmenty. Zachowane materiały do filmu „Paweł i Gaweł” pochodzą aż z dziewięciu różnych kopii. Zapewne kiedyś było ich jeszcze więcej. Skoro wyprodukowano tak dużą liczbę kopii, mamy prawo przypuszczać, że film musiał cieszyć się naprawdę dużą popularnością.
Co ciekawe, większość polskich filmów dystrybuowanych w ośrodkach polonijnych w Stanach Zjednoczonych miała zmieniane tytuły. I tak np. „Dwie Joasie” wyświetlane były jako „Miłość wszystko zwycięża”, „Kobiety nad przepaścią” jako „Pająk”, „Sportowiec mimo woli” jako „Romans w Zakopanem”, Księżna łowicka” jako „Noc listopadowa” itd.
Niezwykle interesującą sprawą okazuje się zapis ścieżki dźwiękowej. Rodzaj zapisu zmieniał się wraz z kolejnymi udoskonaleniami aparatury do nagrywania. Wśród filmów objętych projektem napotkaliśmy na co najmniej sześć różnych rodzajów zapisu dźwięku, co także może mieć znaczenie przy datowaniu niektórych materiałów.
W ramach prac filmograficznych tworzymy także nową bazę przedwojennego filmu polskiego. Zaczynamy od 43 filmów objętych projektem oraz od powiązanych z nimi osób: obsady, twórców i ekipy technicznej. W miarę możliwości staramy się od nowa tworzyć biogramy i opisy do filmów i bazować jedynie na przedwojennych źródłach. Przez ostatnie dziesięciolecia wokół niektórych osób i filmów niejednokrotnie narosły legendy i przekłamania. Bardzo często spotykamy się z poprzekręcanymi nazwiskami lub błędnie zidentyfikowanymi aktorami. Wydawać by się mogło, że najbardziej wiarygodnym źródłem informacji o obsadzie jest czołówka filmu, ale i tu zdarzają się ewidentne błędy: przekręcone nazwiska i zmienione imiona. Przykładowo w czołówce do filmu „Romeo i Julcia” (bez wątpienia oryginalnej) figuruje Maria Betcherowa. Z całą pewnością chodzi tu o świetną aktorkę charakterystyczną Stefanię Betcherową. Szukanie informacji o niektórych osobach to praca iście detektywistyczna, podczas której niejednokrotnie trafiamy na sprzeczne tropy, które są przyczyną błędów i przekłamań powielanych od lat w kolejnych opracowaniach naukowych. Staramy się dotrzeć do przedwojennych materiałów źródłowych i od nowa je zestawiać, interpretować i opracowywać. Gdzie szukać takich informacji? Na to nie ma recepty. Bardzo ciekawe informacje odnajdujemy w źródłach, po których zupełnie byśmy się tego nie spodziewali, np. artykuły dotyczące realizacji „Pana Tadeusza” znaleźliśmy w prasie kobiecej. Świetnym źródłem okazała się także... prasa radiowa. Jak to zwykle bywa podczas tego typu poszukiwań, najbardziej sensacyjnych odkryć najczęściej dokonywaliśmy przypadkiem.
Przedwojenny film jest dziełem obarczonym kilkudziesięcioletnią historią, które przeszło różne koleje losu i poddane zostało zmianom. Każdy z tych filmów ma swoją historię, swoje tajemnice i każdy zaskakuje innymi niespodziankami. Trzeba do niego podchodzić indywidualnie, dzięki czemu prace filmograficzne zamieniają się w naprawdę fascynujące dochodzenie. Na pewno czeka nas jeszcze niejedno odkrycie.
[1] W przypadku filmu pojęcie oryginału nastręcza pewnych trudności, bo film z założenia jest kopią. Chodzi mi o dostęp do najstarszych kopii eksploatacyjnych pochodzących z czasów, kiedy film wchodził na ekrany.