Wnętrze gospody.
Bosman Andruszkiewicz wita gości, całuje kobietę w rękę, pije piwo, wznosi toast.
00:00:01:13 | Szyld z nazwą baru: "W schronie Marynarza". |
00:00:05:13 | Obraz przedstawiający karykaturę marynarza. |
00:00:11:16 | Wincenty Andruszkiewicz za kontuarem. |
00:00:26:00 | Klienci baru. |
00:00:27:21 | Ozdoby na ścianach. |
00:00:35:04 | Właściciel opowiada o karykaturach stałych bywalców. |
00:00:44:00 | Sala wypełniona gośćmi, z którymi wita się właściciel. |
00:01:05:02 | Andruszkiewicz pije razem z klientami. |
Czy byliście kiedyś w schronie u marynarza? Taką nazwę nosi mała gospoda na Pradze. Właścicielem jej jest były bosman marynarki wojennej pan Wincenty Andruszkiewicz. Dwieście dwadzieścia kilogramów żywej wagi to nie żarty. Trudno doprawdy uwierzyć, że szanowny gospodarz przez 10 lat służył na łodzi podwodnej. Złośliwi twierdzą, że była to zwykła łódź, która pod ciężarem bosmana zamieniła się w podwodną. Oczywiście nie należy temu wierzyć.
Bosman Andruszkiewicz był jednym z tych, którzy w roku 1939 zatopili łódź podwodną "Gryf", by nie dostała się w ręce niemieckie. Gospoda ozdobiona karykaturami stałych bywalców stała się jedną z małych osobliwości dzisiejszej Warszawy.
Pan Andruszkiewicz jest za pan brat ze swoimi gośćmi, niemal wszystkich zna z imienia i nazwiska, samym swoim wyglądem zachęca do jedzenia i picia.