Mir Kumen On

Mir Kumen On
Loading the player ...
opis filmu
O filmie

Warszawa lata 30. XX wieku. Życie biedoty żydowskiej w czynszowych kamienicach, w wilgotnych suterenach i praca mieszkających tam ludzi, to codzienność obserwowana oczami żydowskich dzieci. Stan zdrowia żydowskich robotników jest bardzo zły. Gruźlica, nazywana chorobą biedoty, dotyka wiele dzieci. Część z nich trafia do żydowskiego sanatorium im. Medema w Miedzeszynie pod Warszawą. W ośrodku otrzymują jedzenie i czyste ubrania oraz uczą się wspólnego życia opartego na wypracowanych przez wychowawców nowoczesnych zasadach. Każdego dnia pomagają prowadzić gospodarstwo przy ośrodku, które zapewnia instytucji samowystarczalność. Wychowankowie uczestniczą w gimnastyce, zajęciach edukacyjnych i artystycznych. Do ośrodka trafiają także dzieci strajkujących polskich górników z Zagłębia.

Asystent reżysera: Wika Rajchman
Czas akcji: 1935, 1936
Miejsce akcji: Miedzeszyn, Warszawa
Prawa: Centre Medem Arbeter Ring
Język: yi, pl
zwiń zakładkę
treść

Życie biedoty żydowskiej w Warszawie w latach 30. XX wieku. Zaniedbane, czynszowe kamienice na ulicy Franciszkańskiej, wieloosobowe, wilgotne mieszkania w suterenach, praca mieszkających tam ludzi – to codzienność obserwowana oczami żydowskich dzieci. Wśród nich jest również Lejzor handlujący na ulicy obwarzankami. Cierpi na pierwsze objawy gruźlicy. Z tego powodu trafia do żydowskiego sanatorium im. Medena w Miedzeszynie. Wraz z przybyłą tam grupą chorych dzieci jest bardzo serdecznie witany. Pierwszy wspólny posiłek zdradza jednak zaszczepione u chłopca niewłaściwe nawyki. Kradzież rogali i obwarzanków ze stołu, której się dopuszcza, zostaje zauważona przez wychowawcę. Zamiast nagany nauczyciel pokazuje i tłumaczy chłopcu, jak powinien się zachować. Problemy z odnalezieniem się w nowym środowisku ma też mały Moritz. Wszystko jest dla niego nowe i niezwykłe. Unika kąpieli i nie chce rozstać się z tradycyjnym żydowskim strojem – chałatem i czapką, w których próbuje położyć się spać. Przebiera się w piżamę i myje dopiero po interwencji innych dzieci. Kolejny dzień pełen badań, aktywności fizycznej, gier i zabaw sprawia, że chłopiec zrzuca z siebie żydowski strój i asymiluje się z grupą. Nie wszyscy są jednak zgodni. Lejzor oblewa wodą Zalmana w czasie porannej toalety. Ten incydent doprowadza do tego, że chłopcy obrzucają się proszkiem do mycia zębów. Poinformowany o zdarzeniu samorząd dziecięcy postanawia ukarać wychowanków sprzątaniem łazienki. Przez kolejne dni podopieczni pracują w bibliotece, bawią się, pomagają w gospodarstwie działającym w pobliżu sanatorium – przygotowują grządki, zbierają warzywa, jajka i miód oraz doglądają zwierząt. Atrakcją staje się wieczór artystyczny, podczas którego dzieci występują; recytują wiersze oraz śpiewają piosenki. Wkrótce samorząd dowiaduje się o niedoli i nędzy rodzin górników strajkujących w Zagłębiu. Na zwołanym spotkaniu jeden z chłopców proponuje, aby każdy z wychowanków odstąpił jeden swój posiłek. Dzięki temu ośrodek mógłby przyjąć do siebie i nakarmić kilkoro dzieci górników. Apel zyskuje uznanie i akceptację innych dzieci przybyłych na spotkanie. Wychowawca informuje zgromadzonych, że ośrodek przyjmie kilkoro polskich dzieci, a pozostałym wyśle specjalne pozdrowienia. Polskie dzieci, które wkrótce przyjeżdżają do sanatorium, są serdecznie witane w czasie specjalnej akademii. Pobyt wychowanków w ośrodku ma się ku końcowi. Z tej okazji dla wychowawców i ich podopiecznych przygotowano sztukę o kukiełkach, które uwalniają się ze sznurków. Dzieci wracają do swoich domów. (GR)

zwiń zakładkę
komentarz
komentarz naukowy

„Wkrótce po powrocie do Polski Ford rozpoczął realizację filmu o proletariackich żydowskich dzieciach zagrożonych gruźlicą. Zdjęć dokonano w sanatorium im. Medema w Miedzeszynie. Scenariusz opracowała Wanda Wasilewska, akcentując nowoczesne metody lecznictwa stosowane przez sanatorium, które znajdowało się pod stałym obstrzałem ortodoksów żydowskich. Film pt. »Droga młodych« był [...] czymś więcej niż reklamówką zachwalającą nowoczesny zakład leczniczy. Jego sens ideowy polegał na głoszeniu haseł solidarności klasowej i narodowej tolerancji. Dzieci żydowskie, które znalazły się w sanatoryjnym raju, odstępują zajmowane przez siebie miejsca – polskim dzieciom z zagłębia węglowego, synom i córkom strajkujących górników. Ten właśnie moment wywołał sprzeciw cenzury i uczynił z »Drogi młodych« – »une cause célèbre« w walce o wolność słowa i myśli. Cenzura filmowa zwróciła się do producenta, tzn. do Sanatorium im. Medema, z propozycją wprowadzenia zmian do kopii »Droga młodych« [1]. Było ich wiele, a wszystkie szły w kierunku złagodzenia społecznej wymowy filmu. Tak więc Centralne Biuro Filmowe nie życzyło sobie, by pokazywać sceny z miasta mówiące o bezrobociu, dalej – scenę, w której dzieci handlują na ulicach Warszawy, cztery sceny strajku górników przyjazdu dzieci z Zagłębia do Miedzeszyna, i wreszcie – scenę organizowanego przez małych pacjentów przedstawienia o buncie lalek. Lalki chcą żyć na swobodzie, zrywają sznurki i same zaczynają tańczyć. To były zasadnicze cięcia, redukujące metraż do 2/3 oryginału. Zaproponowano przy tym usunięcie przemowy jednego z kierowników sanatorium o tym, że trzeba walczyć o taki porządek społeczny, by każde chore dziecko znalazło dla siebie miejsce w sanatorium. Nie podobało się również cenzorom, że dzieci deklamują »Pozdrowienia dla świata« Walta Whitmana. Zarząd Sanatorium, w porozumieniu z twórcami, wszystkie żądania cenzury odrzucił. Teraz dopiero rozgorzała walka o dopuszczenie »Drogi młodych« na ekran.
Do boju ruszyła cała postępowa prasa, od półlegalnych pism komunistycznych do liberalnych »Wiadomości Literackich«. Cenzura filmowa uzasadniła swą decyzję w następujących słowach: »Film pt. »Droga Młodych« pod pozorami humanitaryzmu i współczesnych metod wychowawczych zawiera sceny będące żerowaniem na nędzy mas oraz propagandę światopoglądu komunistycznego. Wskutek tego wyświetlanie powyższego filmu mogłoby zagrozić żywotnym interesom Rzeczpospolitej« [2]. Nie pomogły protesty i apele. Panom z Centralnego Biura Filmowego bardziej przypadło do gustu stanowisko Adolfa Nowaczyńskiego: »Nie należy tolerować żadnej formy nawet zakapturzonego bolszewizmu. Cenzura ma być i czuwać. Coraz czujniej czuwać. I jeśli konieczność wymaga, to zakazać, albo i skreślić, i ciąć co się zmieści«[3].
»Droga młodych« powędrowała w Polsce na półkę. Jedną kopię udało się przemycić do Francji. Film Forda prezentował na wielu pokazach Jean Painlevé. Nadano mu tytuł »Nadchodzimy« (»Nous arrivons«). Publiczność francuska i krytyka powitały polski dokument z najwyższym uznaniem”.

[1] „Wiadomości Literackie” nr 28, Warszawa, 28.VI.1936.
[2] „Wiadomości Literackie” nr 18, Warszawa, 26.IV.1936.
[3] „Wiadomości Literackie” nr 3(635), Warszawa,19.I.1936.

Jerzy Toeplitz, „Historia sztuki filmowej”, t. IV, Warszawa 1969, s. 406-408.


komentarz naukowy

„Po powrocie z Palestyny Aleksander Ford otrzymał zamówienie na zrealizowanie filmu dokumentalnego o sanatorium im. Włodzimierza Medema dla zagrożonych gruźlicą żydowskich dzieci pochodzących z niezamożnych rodzin (w okresie realizacji filmu przebywał tam mały Marek Edelman). Film, zrealizowany z inicjatywy partii Bund oraz Szlomy Glińskiego z kierownictwa sanatorium, miał obrazować życie, metody wychowawcze i drogę powrotu do zdrowia w żydowskim socjalistycznym zakładzie leczniczym w podwarszawskiej letniskowej miejscowości Miedzeszyn. Powstał film wzorcowy dla tego rodzaju produkcji. Ze względu na ostrą wymowę publicystyczną uznany został przez polską cenzurę za niebezpieczny, w wyniku czego objęto go zakazem wyświetlania. Centralnymi postaciami »Drogi młodych« jest troje dzieci żyjących w nieludzkich warunkach, którym dano szansę na odmianę losu. W sanatorium dzieci początkowo zdradzają trudności z przystosowaniem się do nowych warunków. Stopniowo stają się coraz bardziej szczęśliwe. Grają na instrumentach, śpiewają pieśni socjalistyczne, uczestniczą w zabawach, czują się przynależne do społeczeństwa i do otaczającego je świata. W końcu, po trzech miesiącach pobytu, mają wrócić do domu.
Scenariusz napisali: polska komunistyczna pisarka Wanda Wasilewska i dziennikarz, członek Bundu, Jakub Pat, we współpracy z wychowankami sanatorium. W zebraniu dokumentacji pomagał im reżyser filmu. Operatorem był Stanisław Lipiński, który później – w czasie wojny i w latach następnych – kręcił filmy w Palestynie razem z Józefem Lejtesem. Muzykę napisał Hanoch Kon. W filmie nie grali zawodowi aktorzy i jakkolwiek był to film agitacyjny, mający przemówić do środowisk żydowskich i skłonić je do ofiarności, to można dostrzec w nim swego rodzaju zapowiedź późniejszego włoskiego neorealizmu. [...]
»Droga młodych« nie miała więc oficjalnej premiery w Polsce. Natomiast była pokazywana za granicą. Kierownictwo sanatorium, licząc się z ewentualnymi kłopotami, przemyciło kopię do Francji.
Pierwszy pokaz filmu zatytułowanego »Nous arrivons« (»My przychodzimy«) odbył się w marcu 1936 roku w Paryżu, w reprezentacyjnej Salle Pleyel. Projekcję poprzedziło wprowadzenie Jeana Painlevé oraz przemówienie samego Luisa Buñuela. Francuska publiczność i prasa przyjęła film z uznaniem. Pozostało na świecie kilka jego kopii, ale i one, zwłaszcza te, które znalazły się w USA – zostały częściowo ocenzurowane, tym razem przez cenzora – Żyda do tego nieupoważnionego. W 1944 roku Stefan Osiecki w Studio Concanen w Wielkiej Brytanii opracował skróconą do około 870 metrów wersję filmu Forda zatytułowaną »Dzieci powinny się śmiać« (»Children Must Laugh«). Na końcu filmu pojawił się napis, informujący, że wszyscy bohaterowie, zarówno dzieci jak i ich wychowawcy, zostali wymordowani przez Niemców w 1942 roku”.

Natan Gross, „Film żydowski w Polsce”, Kraków 2002.

zwiń zakładkę
głosy prasy

„Ostatnio wyprodukowano w Polsce film p.t. »Droga młodych«, który stał się głośny z tego względu, że nie uzyskał u władz pozwolenia na wyświetlanie publiczne. Cenzura filmowa tak uzasadnia swoją decyzję: »Film p.t. »Droga młodych« pod pozorem humanitaryzmu i współczesnych metod wychowawczych zawiera sceny, będące żerowaniem na nędzy mas oraz propagandą światopoglądu komunistycznego. Wskutek tego wyświetlanie powyższego filmu mogłoby zagrażać żywotnym interesom Rzeczpospolitej«. Otóż cóż to jest za film? Jest to film żydowski. Pierwszy w Polsce film żydowski. I od razu poszedł na cenzurowane. Gracko się spisał. No, wiadomo przecież, jak żydowski, to i komunistyczny. Jednego bez drugiego nie można sobie wyobrazić. Czy wiecie, jaka jest treść tego filmu? Ma on charakter niby reportażu z żydowskiego sanatorjum im. Medema w Miedzeszynie dla najbiedniejszych dzieci z getta żydowskiego. »Niewinny« film, a taki »szlachetny« w tendencji, taki »sympatyczny« i »miły« w swem towarzystwie – został ni stąd, ni zowąd zakazany. Za co, dlaczego? – wydziwiają się Żydzi, a z nimi ich wierna służka, p. Stefanja Zahorska, w recenzji filmowej p.t. »Skonfiskowany film« w najświeższym numerze żydowskich »Wiadomości Literackich«. Zajmijmy się żalami p. Zahorskiej, by za pomocą jej własnych stwierdzeń wykazać, że słusznie ten film został zakazany. »Opowieść o życiu dzieci (żydowskich) w sanatorjum jest wzruszająca« – pisze współpracowniczka żydowskiego pisma. Otóż właśnie, właśnie – wzruszająca. Czy pani zdaje sobie sprawę, p. Stefanjo, co to znaczy? To znaczy, że Żydzi chcą, by cała polska publiczność wzruszyła się z powodu doli dzieci żydowskich, jakby nie miała godniejszego przedmiotu wzruszeń, jakby nie było dzieci polskich, jakby te dzieci polskie mniej znaczyły od żydowskich… Pisze pani: »Zdarzyło się raz, że i w Polsce zrobiono film dobry, poważny w swem zamierzeniu, świadomy w swej treści i odpowiedzialny w swej formie«. Ależ tem gorzej dla tego filmu, tem niebezpieczniejszy jest on, tem większe jest przestępstwo jego wytwórców! Bo dlaczego właśnie taki film musi »ausgerechnet« być żydowski i Żydom poświęcony? Czy nas w Polsce nie stać na tematykę polską? Czy my jesteśmy naprawdę tak ubodzy w pomysły, że skoro chcemy wyjść poza ułańskie filmy i poza »Panienki z poste-restante«, by sięgnąć po poważne tematy z naszej rzeczywistości, to od razu na pierwszy ogień musi iść reportaż z pewnego odcinka życia żydowskiego w Polsce? Przecież jest to policzek wymierzony w najbezczelniejszy sposób polskiej twórczości artystycznej! Tylko »oni« mają talent, tylko »oni« potrafią zdobyć się na coś poważniejszego, tylko »oni« dają rzeczy wartościowe, tylko »ich« rzeczywistość zasługuje na opracowanie filmowe… Tak, ale pani tego nie widzi, szanowna pani recenzentko, bo dla pani są to rzeczy prawdopodobnie obojętne. Panią tylko obchodzi dzieło sztuki jako takie, prawda, a czy ono jest polskie czy żydowskie, do dla Pani sprawa drugorzędna. Nie na darmo należy Pani do kindersztuby masońsko-żydowskiej, która nauczyła Panią tak myśleć… Jest i druga sprawa. Żyjemy w dobie silnego antysemityzmu. I właśnie w takiej chwili pojawia się film, który ma wzruszać dolą żydowską. Czy to jest bez znaczenia? Czy w tem nie ujawnia się sprytna, typowo żydowska kombinacyjka: »wzruszą się, to i nie będą tak ujadali na Żydów, nabiorą o nas innego wyobrażenia, pokaże im się, że i u nas jest bieda, nędza, nieszczęście, po co więc nas jeszcze prześladować«? Przecież to są rzeczy zupełnie oczywiste. Jest to żerowanie nie tylko, jak mówi cenzura »na nędzy mas«, ale na naszych uczuciach dla żydowskiego interesu. Nie dosyć na tem. Idźmy dalej. »Zdeptane i głodne stworzenia dostają się w ręce dobre i mądre« – referuje w dalszym ciągu p. Zahorska z niekłamanym sentymentem dla dzieci żydowskich, z sentymentem, który wart by był lepszego przedmiotu. »Zaczynają czuć, myśleć społecznie. Zaczyna ich wzruszać los innych dzieci, – dzieci górników z Zagłębia Dąbrowskiego – i oto szczęśliwa garstka dzieci z żydowskiego sanatorium przychodzi z pomocą tamtym bladym, wynędzniałym dzieciom polskim«. A więc czyśmy to nie mówili? Brawo, brawo, niech żyje filosemityzm. Precz z antysemityzmem! W imię humanitaryzmu? Humanitaryzm w najwyższym stopniu poniżający. Bo kto jest tym dobroczyńcą, kto się zdobywa na ten gest szlachetny, kto łaskawie z pomocą przychodzi biednym? Dzieci żydowskie. To jest ta szlachetna rasa. Nawet będąc w biedzie, potrafi okazać swoją wyższość nad innemi. A kto jest tym obdarowanym? »Tamte blade, wynędzniałe dzieci polskie«. Szara bezimienna masa, parjasi, wydziedziczeni, biedota. Czyż nie powinna się wywdzięczyć dobroczyńcom? Takie pytanie narzucałoby się wzruszonemu widzowi Polakowi, ale ono musiałoby ustąpić innemu, dręczonemu, niepokojącemu: »Gdzie ja jestem? Czy to jest Polska? A może to jest państwo żydowskie, skoro ci upośledzeni to są Polacy, a wywyższeni – Żydzi? Boże, gdzie ja naprawdę jestem…«? Takie to koszmarne pytania dręczyłyby widza Polaka. Ale nie każdego Polaka. Nie dręczyły one pani Zahorskiej. Dla niej przecież ten »finał« filmu jest pogodny i pełen nadziei… Ale dla nas ten finał jest fałszem, jest sielanką, jest idyllą. Bo nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Kto słyszał o tem, by Żydzi kiedykolwiek zrobili coś, co by nie dotyczyło wyłącznie ich interesu, coś dla innych? Tak, to się może dziać, ale tylko na filmie. Żydzi jako dobroczyńcy ludzkości występują bardzo często, skoro ludzkość znaczy to samo co Żydzi. Jeżeli zaś istotnie gdzieś zdarzyło się, że w czemś przyszli z pomocą nie-Żydom, to była to zawsze jałmużna, która miała na celu, że tak powiemy, przynieść tysiące. Ot, taki to jest typowy, żydowski, chytry humanitaryzm, który nieraz wcale, wcale popłaca. Lecz wróćmy do p. Zahorskiej. Dlaczego finał tego filmu wydaje jej się pogodny itd.? Bo głosi »przyjaźń wszystkich dzieci nędzy«. Doskonale. Ale co to znaczy »przyjaźń wszystkich dzieci nędzy«? Czy naprawdę nie dostrzega pani w tem ani odrobiny – komunizmu? Jak to, a czyż to nie jest kryterium różnicowania i łączenia ludzi typowo komunistyczne? Ludzie nędzy – łączcie się! To jest jedno państwo. Robotnicy, łączcie się! To jest drugie państwo! Kapitaliści, łączcie się! To jest państwo burżuazji! – O, to tylko dzieli i łączy ludzi. A takie cechy, jak narodowość, jak rasa, jak religia – cóż to znaczy dla międzynarodowego świata komunistycznego? Teraz widzi pani, p. Stefanjo, że jednak cenzura miała rację, dopatrując się w tym filmie propagandy komunistycznej. Trzeba być mniej krótkowzrocznym i wyzwolić się od myślenia żydowskiego. Ale czy to dla Pani jest możliwe? Otóż tak wygląda prawda o pierwszym w Polsce »dobrym i poważnym filmie« o dzieciach żydowskich".

A.R., „O zakazanym filmie", „Orędownik", 1936, nr 100.


„W Miedzeszynie pod Warszawą istnieje żydowskie sanatorjum dla dzieci im. W. Medema. To właśnie sanatorjum wyprodukowało ostatnio film p.t. »Droga młodych«, który ma rzekomo odtwarzać życie dzieci w sanatorjum i według relacyj »Naszego Przeglądu« miał służyć propagandzie tego sanatorjum w kraju i za granicą oraz budzić ofiarność wśród żydostwa na cele tego zakładu. Okazało się jednak, że treść tego filmu była taka, że Wydział Filmowy przy Min. Spraw Wewnętrznych czuł się zmuszonym skonfiskować »Drogę młodych«. Motywy konfiskaty są następujące: »Film p.t. »Droga młodych« pod pozorem humanitaryzmu i współczesnych metod wychowawczych, zawiera sceny będące żerowaniem na nędzy mas oraz propagandą światopoglądu komunistycznego. Wskutek tego wyświetlanie powyższego filmu mogłoby zagrażać żywotnym interesom Rzeczpospolitej«. W związku z tem »Nasz Przegląd” nazywając konfiskatę »krzywdą pięknej instytucji«, w pretensjonalny i rzeczywiście żydowski sposób omawia tę sprawę, używając takich oto wyrażeń: »czytaliśmy ten papierek kilkakrotnie«… »Instytucji stała się krzywda – krzywda ta musi być naprawiona”… »Konfiskata musi być zdjęta«… „Sanatorjum im. Medema musi być dana możność spopularyzowania wśród najszerszych warstw tej pięknej instytucji« itd., itd. Wszystko być »musi«, bo tego sobie życzą Żydzi. Nam się jednak wydaje, że jeśli Wydział Filmowy, który jest liberalny w cenzurze filmowej, skonfiskował ten film żydowski, to widocznie musiało z nim być już bardzo źle. Chyba nie lepiej jest także z tą »piękną instytucją«, która film wyprodukowała. Czy władze czasem nie powinny wniknąć, co się tam dzieje? Taki »mus« byłby bardzo, a bardzo wskazany".

„Orędownik", 1936 nr 86.


„Film pod tym tytułem został zakazany przez cenzurę Min. Spr. Wewn. Przedstawia on życie biedoty żydowskiej, przedstawia dzieci tej biedoty w zaczarowanym świecie sanatorjum im. Medema w Miedzeszynie, stworzonym i prowadzonym przez członków »Bundu«. Sanatorjum to dla najbiedniejszych dzieci żydowskich zagrożonych gruźlicą jest zakładem tak dalece świeckim, że odmawia przyjęcia, będąc w ciężkich warunkach materialnych, zapomogi kilku tysięcy złotych od gminy wyznaniowej żydowskiej w Warszawie, gdyż zapomoga ta połączona jest z warunkiem prowadzenia w sanatorium kuchni koszernej, wtedy, gdy sanatorjum takiej kuchni prowadzić nie chce. Film pokazuje nam, jak bez żadnej presji, a tylko pod wpływem zmienionych warunków życia mały Lejzorek zrzuca jarmułkę i chałat, w których przybył do sanatorjum. Film pokazuje także scenę powitania wygłodzonych dzieci strajkujących górników polskich, goszczonych w żydowskim sanatorjum, gdzie językiem porozumiewania się jest język żydowski. Ale pokaz podnoszenia się żydów na wyższy szczebel kultury i bratania się dzieci polskich z żydowskiemi – według Ministerstwa »zagraża żywotnym interesom państwa«”.

„Film »Droga młodych«”, „Wolnomyśliciel Polski”, 1936, nr 16.


„Jak dowiadujemy się, w odpowiedzi na sprzeciw przez Sanatorjum im. Medema w sprawie zakazu filmu p.t. »Droga młodych« (patrz nr. nr. 649 i 650 »Wiadomości Literackich«), Wyższa Komisja Filmowa zaproponowała Sanatorjum usunięcie szeregu scen jako warunek udzielenia zezwolenia na wyświetlanie filmu. Zgodnie z postanowieniem Komisji należy usunąć sceny następujące: 1) wstęp muzyczny, 2) koniec przedmowy p. Noacha, gdzie mówi, że musimy walczyć o porządek, w którym każde dziecko znajdzie miejsce w takiem sanatorjum, 3) sceny z miasta opowiadające o bezrobociu wśród rodziców dzieci sanatorjum, 4) scenę życia dzieci w Warszawie, handlujących na ulicy, 5) wszystkie sceny opowiadające o strajku górników Zagłębia, jak też o przyjeździe dzieci strajkujących górników do zakładu (razem cztery sceny), 6) deklamację dzieci z pozdrowieniem dla świata według amerykańskiego poety Walta Whitmana, 7) przedstawienie muzyczne dzieci p t. »Bunt lalek«, opowiadające, jak lalki chcą żyć na wolności, jak zrywają swe sznurki i tańczą z własnej woli. Oprócz tego usunięto szereg napisów piosenek mających z rozwojem akcji i treścią filmu nader istotny związek. Zarząd Sanatorjum udzielił odpowiedzi odmownej, uważając, że usunięcie wymienionych scen pozbawia film wszelkiej wartości artystyczno-wychowawczej, zniekształca go całkowicie i tem samem pozbawia zakład możności eksploatacji filmu. Decyzja zarządu Sanatorjum im. Medema wydaje się nam najzupełniej słuszna. Lepiej jest zrezygnować w ogóle z ukazania tak skończonego dzieła sztuki, jakiem jest film »Droga młodych«, niż pokazać go w formie wypaczonej artystycznie i ideowo. Ale na tem sprawa się nie kończy. Jeżeli w ostatnich tygodniach okazało się, że nieco wolności, przynajmniej prasie w dziedzinie politycznej, nie grozi zaraz rewolucja, tem spokojniej można pomyśleć o zreformowaniu cenzury literackiej i filmowej. Takie rzeczy jak konfiskata »Tarasa Bulby« Gogola (»za obrazę narodu polskiego«), okrywają Polskę śmiesznością. Zanim Rosja w odwecie skonfiskuje u siebie »Dziady« (»za obrazę narodu rosyjskiego«), a Szwecja idąc tą drogą – »Potop« (»za obrazę narodu szwedzkiego«), sami zajmijmy się naprawą tych niezdrowych stosunków, wypływających z nadmiernej służbistości, tchórzliwości i zastraszającego braku po prostu… inteligencji. Polecamy te rzeczy specjalnej opiece Wojciecha Stpiczyńskiego, nieoficjalnego dziś szefa polskiej propagandy, a zarazem redaktora »Kuriera Porannego«, na którego łamach praktyki cenzury filmowej w ostatnich czasach (sprawa »Drogi młodych« i »Potępieńca«) spotkały się właśnie ze słowami najostrzejszego potępienia”.

Antoni Słonimski, „Kronika tygodniowa”, „Wiadomości Literackie", 1936, nr 17.


„Zdarzyło się raz, że i w Polsce zrobiono film dobry, poważny w swem zamierzeniu, świadomy w swej treści i odpowiedzialny w swej formie. Ponad to jeszcze sympatyczny i miły w swem towarzystwie film dziecięcy, służący dobrej sprawie dzieci. Film napoły reportażowy, podobny nieco do »La maternelle«, poświęcony żydowskiemu sanatorjum im. Medena w Miedzeszynie, gdzie jak w oazie szczęśliwości leczą się i żyją dzieci najbiedniejsze, które wyszły ze straszliwych zaułków żydowskiej nędzy. Akcja tego filmu jest prosta i prawdziwa. Zaczyna się białą kartką kwestionariusza, na której wypisane są pytania dotyczące dotychczasowych warunków życia nowo przybyłych dzieci: czem trudni się ojciec? Co robi matka? Jakie jest mieszkanie? Ile osób mieszka w jednym pokoju? Ile osób śpi na jednem łóżku? Co się je na obiad? Pytania proste i rzeczowe, na które film daje odpowiedzi proste i rzeczowe. Odpowiedzi daje aparat, który zagląda w zduszone podwórza wielopiętrowych odrapanych kamienic, w okna suteryn zarosłe bielmem brudu, w izby gołe a pełne balij, cebrów, pomyj, nóg, patrzy na życie dziecka skopane, krzywe, oszukiwane już wówczas, gdy pierś matki okazuje się pusta. Aparat patrzy na nie, kiedy ogłuszone rytualnie siedzą nad Talmudem w chederach. Aparat odpowiada wiernie i bez emfazy na pytania zawarte w kwestionarjuszu, nim zaprowadzi dzieci do sanatorjum Medema. Opowieść o życiu dzieci w sanatorjum jest wzruszająca. Zdeptane i głodne stworzenia dostają się w ręce dobre i mądre. Poznają co to jest powietrze, trawa, królik, proszek do zębów, śniadanie, radość, organizacja, porządek, solidarność. Poznają, co to jest teatr, śpiew, książka, życie społeczne. Zaczynają żyć i pracować. Zaczynają czuć i myśleć społecznie. Zaczyna ich wzruszać los innych dzieci – dzieci górników z Zagłębia Dąbrowskiego. I oto szczęśliwa garstka dzieci z żydowskiego sanatorjum przychodzi z pomocą tamtym bladym, wynędzniałym dzieciom polskim. Finał filmu jest pogodny i pełen nadziei nierealistycznych. Głosi przyjaźń wszystkich dzieci i nędzarzy. Głosi prawo do radości i nadzieję na przyszłość. Film zrobiony jest dobrze i inteligentnie. Jest skromny i rzeczowy, jasny, prosty. Zdjęcia są pełne umiaru i wyrazu. »Droga młodych« nie uzyskała pozwolenia na wyświetlanie publiczne. Cenzura filmowa uzasadniła swą decyzję »Film p.t. »Droga młodych« pod pozorem humanitaryzmu i współczesnych metod wychowawczych zawiera sceny będące żerowaniem na nędzy (!) mas oraz propagandę światopoglądu komunistycznego. Wskutek tego wyświetlanie powyższego filmu mogłoby zagrażać żywotnym interesom Rzeczpospolitej.« Żerowanie na nędzy mas? Kto żeruje? Głodne dzieci? Sanatorjum? Film? Reżyser Ford? A może niewyjaśnieni sprawcy, znani z tego, że lubią żerować. Może ci, których znamy z amerykańskich czy polskich, czy innych filmów, którzy żerują na czem się da, na nędzy lub na głupocie, którzy robią na tem pieniądze, miliony dolarów, którzy kłamią i demoralizują, głoszą ideał pieniądza, sprzedajności, próżniactwa, snobizmu, egoizmu, hasła antyspołeczne – czy to tym żerującym szkodnikom społecznym wytacza walkę nasza cenzura? Niepodobna przypuścić, aby żerowaniem nazwała cenzura prosty opis nędzy żydowskiej, zresztą ułamkowy i wcale nie nowy. Znacznie szerszy, dokładniejszy i nieścieśniony do żydowskich stosunków obraz nędzy dali np. Krahelska i Prus w książce »Życie bezrobotnych. Badania ankietowe«, w zestawieniach statystycznych, dotyczących warunków życia bezrobotnych w Polsce. Czyżby i p. Krahelska żerowała? I wraz z nią Instytut Spraw Społecznych, które te i inne podobne książki wydał? Czy i te wydawnictwa zagrażają żywotnym interesem Rzeczypospolitej? A może przyjaźń żydowskich dzieci z dziećmi górników z Zagłębia jest tak bardzo groźna dla Rzeczpospolitej? Może to ten proszek do zębów i jarmułka zrzucona z głowy małego Żydka, który już nigdy więcej nie pójdzie do chederu? Nic łatwiejszego, jak operowanie straszakiem »światopoglądu komunistycznego«. Wystarczy zademonstrować po prostu nowoczesne metody wychowawcze, stosowane zresztą także i w krajach bynajmniej niekomunistycznych, wystarczy mówić o solidarności dzieci i ich wychowaniu społecznem, wystarczy głosić rzeczy najprostsze, które znane są wszystkim pedagogom – aby ludzie, którzy o tych sprawach słyszą tylko w związku z Sowietami – konfiskowali. Cenzura filmowa przechodzi teraz ostre zapalenie. Przestaje być organem użyteczności publicznej – w jakimkolwiek sensie. Staje się organem nerwowości, psychozy, organem który sam szerzy nieuchwytny niepokój. Który sam przyczynia się do powstania nieufności, domysłów i podskórnych prądów myślowych”.

Stefanja Zahorska, „Skonfiskowany film”, „Wiadomości Literackie”, 1936, nr 18.


„Cenzura filmowa w Polsce nie jest łagodniejsza niż prasowa. Drogi jej także są całkiem niezbadane. Kiedy i dlaczego wkraczanie zdoła przewidzieć rozsądek normalnego człowieka. Przykładem tego film dźwiękowy p.t. »Droga młodych«, który niedawno został w Polsce ukończony. Film ten przedstawia życie dzieci, przebywających w sanatorjum im. Medema w Miedzeszynie. Jakaż jest treść filmu, który cenzura w trosce o zdrowie moralne i polityczne uznała za stosowne skonfiskować? Pierwsza część filmu przedstawia życie biedoty żydowskich w mieście. Ciemne, ciasne uliczki, brudne podwórza, piwniczne zatęchłe mieszkania, w których mieści się kilka rodzin składających się z 15–20 osób, gruźlica, przeróżne choroby, głód – oto rzeczywistość życia, nędzy proletariackich dzieci żydowskich, przedstawiona realistycznie, ale prawdziwie i bez przesady. W drugiej części te same dzieci, któreśmy oglądali w mieście, widzimy w sanatorjum im. Medema, gdzie na skutek warunków i atmosfery, stworzonej przez towarzyszy z »Bundu« odradzają się fizycznie i duchowo. Dzieci najedzone, ubrane higienicznie, wymyte, zadowolone – spędzają czas na powietrzu, bawiąc się, kształcąc się i rozwijając. Przedstawione mamy w filmie dobre strony zbiorowego wychowania, pięknie rozwijający się samorząd dziecięcy, pracę dzieci w ogrodzie, gazetki, zebrania itp. I to bodaj wszystko, żadnych politycznych momentów w filmie nie ma, chyba że za »antypaństwową« akcję uznać należy serdeczną scenę powitania dzieci strajkujących górników polskich przez dzieci sanatorjum im. Medema, które zaofiarowało gościnę grupie wygłodzonych chłopców i dziewcząt z Zagłębia. Konfiskata objęła cały film. Motywacja tej konfiskaty doprawdy zasługuje, by ją uwiecznić. M.in. w piśmie Min. Spr. Wewnętrznych za Nr A. F. 5829, podpisanym przez naczelnika Wydz. P. Relidzyńskiego m.in. czytamy: Film p.t. »Droga Młodych« pod pozorem humanitaryzmu i współczesnych metod wychowawczych, zawiera sceny, będące żerowaniem na nędzy mas oraz propagandą światopoglądu komunistycznego. Wskutek tego wyświetlanie powyższego filmu mogłoby zagrażać żywotnym interesom Rzeczpospolitej. Widzieliśmy ten piękny, na wysokim poziomie artystycznym stojący, świetnie przez dzieci z sanatorjum odegrany i pomysłowo wyreżyserowany film, gdy go jeszcze wyświetlano w »atelier« – i doprawdy najbardziej zaciekły reakcjonista nie mógłby się w nim dopatrzyć, ani »żerowania na nędzy mas«, ani »światopoglądu komunistycznego«. Rzecz prosta, że zarząd sanatorjum odwołuje się od tej pierwszej decyzji, ale czy to pomoże?”.

S-EK, „Film »Droga młodych« zakazany”, „Gazeta Robotnicza”, 1936, nr 104.


„O zakazie filmu »Droga młodych« wspominaliśmy wczoraj. Tow. Wł. Weychert-Szymanowska kreśli dzisiaj swoje wrażenia o filmie. Maleńka grupka dziennikarzy, działaczy oświatowych i pedagogów zaproszona została na próbne wyświetlanie filmu »Droga młodych«, wyreżyserowanego staraniem Sanatorjum dla dzieci im. Wł. Medena w Miedzeszynie przez p. Forda na podstawie scenariusza Wandy Wasilewskiej i Jakóba Pata. W tym filmie nie ma wielkich nazwisk aktorów – występują dzieci z sanatorjum, ich wychowawcy i rodzice. Może dlatego widz ma wrażenie prawdy – rozgrywają się sceny z życia dzieci proletarjatu żydowskiego. Odsłania się rąbek nędzy i niedoli, w wysokich odrapanych domach »ulicy żydowskiej« w Warszawie i jako mocne przeciwstawienie, życie dzieci w sanatorjum, gdzie się leczy gruźlicę i związany z nią smutek, beznadziejną apatję. Leczy się »w słońcu i radości«, wśród łąk, kwiecia i lasów, wśród przyjaciół dzieci – kur i królików, w atmosferze wolności, miłości i współpracy z pomocą nowoczesnej świeckiej nauki, opartej na obserwacji przyrody, bardziej obcej dzieciom żydowskim, zamkniętym w mieście, niż proletarjatowi polskiemu z racji archaicznych potwornych przepisów religijnych, nie pozwalających żydom jeździć w dzień świąteczny. Jakże się musi czuć dziecko, wyrwane z ciemnej brudnej, nory mieszkaniowej, gdy się znajdzie w tym raju dziecięcym. To właśnie jest treścią filmu. »Przyjechali nowi« – to początek, a powrót trójki dzieci do domu – to koniec. Obraz jest lekcją poglądową zasad wychowawczych, żydowskiego szkolnictwa świeckiego obowiązujących w sanatorjum, a wypracowanych w szkołach »Zjednoczenia Szkół Żydowskich« w Polsce. Oto pierwsze śniadanie po przyjeździe. Na stole stoi koszyk z bułkami. Trzeba jeść dużo – to przykazanie w sanatorjum. Wychowawca zachęca chłopca, żeby wziął bułkę. Ten dziękuje, ale chwilę potem łapie po kryjomu i chowa do kieszeni bułkę i pół niedojedzonego rogala z miną złodziejaszka, śniadanie skończone, dzieci odchodzą, wychowawca zatrzymuje chłopca i pyta, co ma w kieszeni. Chwila zawstydzenia, bułka i rogal wędrują na stół. Wychowawca zawija je w czystą bibułkę i oddaje chłopcu z uśmiechem. Ani słowa nagany, tylko uwaga higieniczna – czy wobec tego trzeba kraść? Najciekawszy jest mały chłopiec z chaderu w jarmułce i długim, czarnym chałacie. Patrzy z podziwem i ciekawością – widać wszystko jest dla niego rewelacyjną nowością. Ucieka na widok mycia dzieci z łazienki. Kładzie się do łóżeczka w butach i ubraniu. Pielęgniarka odkrywa kołdrę – myć się trzeba koniecznie. Na drugi dzień znowu. Dostaje proszek do mycia zębów, próbuje go językiem. Dzieci się z niego śmieją, jeden chłopiec przezywa go proszkojadem. Lejzor rzuca z wściekłością pudełka z proszkiem, wysypuje. Zebranie samorządu dziecięcego z wychowawcą. Sprawa wypływa i obaj chłopcy zmiatają proszek w łazience. Bo dlaczego przezywasz? – Nie lubię go. - Dlaczego? – sam nie wiem, taki jest głupi. - Ale u nas wszystkie dzieci są równe. Śliczna jest scena, w której Lejzorek zrzuca nareszcie jarmułkę i chałat, pociągnięty widokiem zabawy dzieci w piłkę. Nikt go nie agitował, nie zmuszał. Słońce, powietrze, swoboda, wesołość – oto atmosfera, w której opadają z dziecka, jak ten czarny chałat, złe narowy i śmieszne przesądy. Samorząd parę razy wraca na scenę. Oto dzieci dowiadują się o nędzy rodzin strajkujących górników. Jeden chłopiec proponuje, aby każdemu o jeden dzień skrócić pobyt w sanatorjum, a przyjąć dzieci górników. Wychowawca inaczej sprawę stawia: przyjmie się kilkoro, a wszystkim prześlemy pozdrowienia. Co za radość – i niedługo przyjeżdża piątka dzieci z Zagłębia. Są i zabawy, i koncert dziecięcy, i wreszcie ostatni obraz: trójka dzieci już w mieście. Ta sama ulica i domy. Twarzyczki pełne głębokiego, tragicznego smutku. A w tem daleki śpiew – przypomnienie – na łące szereg dzieci trzyma się za ręce i śpiewa: idziemy z ogniem w oku, idziemy, spragnieni miłości. Dzieci, wracając do domu, rozjaśniają się, śpiewają, znów śmiałe, wesołe, przeżywają jasne chwile niedawnej przeszłości, nabierają energii do przetrwania i zwalczenia nędzy. »Droga młodych« jest ślicznym filmem, wartościowym, budzącym jak najlepsze, najtkliwsze uczucia, wiarę w przyszłość i w człowieka. Chciałoby się go pokazać wszystkim dzieciom i wszystkim rodzicom i wychowankom żydowskim i polskim. I dlatego nie do wiary zdaje się nam orzeczenie Min. Spraw Wewnętrznych, zabraniające publicznego wyświetlania filmu, zawierającego rzekomo »sceny będące żerowaniem na nędzy mas oraz propagandę światopoglądu komunistycznego«, wskutek czego »wyświetlanie powyższego filmu mogłoby zagrażać żywotnym interesom Rzplitej«. Czyż naprawdę film, przedstawiający tak piękną pracę pedagogiczną w Polsce, może zagrażać interesom Rzplitej? Tu jest jednak jakieś nieporozumienie. Nie mówię o walorach technicznych i reżyserji, będących na bardzo wysokim poziomie, idzie mi właśnie o samą tendencję. Nędzę zaułków żydowskich Warszawy proletarjat zna dobrze, milusińscy niechby się jej przyjrzeli. Film obrazuje ankietę, którą się wypełnia w sanatorjum. Mieszkanie – izba przepełniona ludźmi. Czy dziecko śpi samo? – łóżko, na którem śpi matka z dużą dziewczynką, a w nogach troje dzieci. Czy ojciec bezrobotny? Fabryka nieczynna, a przed nią przechodzący bezrobotni itd.. To się nazywa »żerowaniem na nędzy«. Któż z nędzarzy nie zna tego wszystkiego. Te obrazy poruszają najsilniej nas, którzy mamy osobne łóżko dla każdego dziecka i może to znów nie jest tak źle, panie cenzorze. A nędza ludzka co widzi osobliwego w filmie? Raj dziecięcy, naprawdę w Polsce będący. O którym można marzyć, że nie będzie jedynym – czy to zagraża istotnym interesom Rzplitej? Czy Polska zawsze ma mieć tylko tę okropną żydowską ulicę i nie można dla niej marzyć o Miedzeszynie? Pod odmową na wyświetlanie filmu podpisany jest pan Relidzyński, poeta legjonowy, który kiedyś pisał »zmartwychwskrześnie Polska promienna i skrzydlata, jak ongi Chryst z mogiły i świat odmieni zgniły« – No więc niechże się światu odmienia. Na szczęście od decyzji służy Stowarzyszeniu Sanatorjum rekurs – więc może film zobaczymy”.

Władysława Weychert-Szymanowska, „O filmie »Droga młodych«”, „Gazeta Robotnicza”, 1936, nr 105.

zwiń zakładkę
zwiń zakładkę