Złoto

Złoto
Loading the player ...
Polska
1961
Data premiery: 1962-10-26
Reżyseria: Wojciech Jerzy Has
Scenariusz: Bohdan Czeszko
opis filmu
O filmie

Młody autostopowicz znajduje zatrudnienie w kombinacie niedaleko granicy. Jego porywcza natura przysparza mu wielu wrogów - jedynym jego sprzymierzeńcem jest inżynier geolog, który rozumie jego marzenia i pragnienia. Chłopak uciekając przed swoja przeszłością, stara się znaleźć dla siebie nowe miejsce. Nie jest jednak łatwo zatrzeć za sobą dawne winy...

Czas akcji: 1961 rok
Miejsce akcji: Turoszów
Kierownik produkcji: Ryszard Straszewski
Prawa: Studio Filmowe KADR
System koloru: czarno-biały
Język: pl
Obsada
Władysław Kowalski (Kazik), Krzysztof Chamiec (Piotr), Barbara Krafftówna (barmanka Zosia), Zdzisław Maklakiewicz (kierowca Gabryś), Adam Pawlikowski (przyjaciel Piotra), Elżbieta Czyżewska (Dorota), Aleksander Fogiel (Stary), Wojciech Siemion (współlokator), Halina Dobrucka (Maria), Tadeusz Fijewski (Edzio puzonista), Tadeusz Kalinowski (podpity gość przy barze), Jan Kobuszewski (kelner), Danuta Korolewicz (żona Piotra), Leszek Kubanek (Dziobaty), Włodzimierz Kwaskowski (geolog Felik), Krzysztof Litwin (Wesołek), Teresa Mikołajczuk (Janka), Adam Mularczyk (mężczyzna przy barze), Irena Orska (Nowakowa), Czesław Piaskowski (mechanik), Wojciech Rajewski (mężczyzna przy barze), Jerzy Turek (współlokator), Marian Wojtczak (szofer), Marian Wiśniowski (szofer), Zbigniew Wójcik (zmianowy), Jerzy Olejnik (pianista), Andrzej Płocki (partner Doroty), Jadwiga Has (kelnerka)
zwiń zakładkę
treść

Młody chłopak podróżuje po Polsce ciężarówkami jako autostopowicz. Kierowcy nie zawsze chcą go wziąć, więc czasem zakrada się wieczorem do przyczepy i jedzie całą noc na gapę. Tym razem udaje mu się wślizgnąć pod plandekę na stacji benzynowej. Rano wysiada na szosie. Orientuje się, że znalazł się obok kombinatu.
Już pierwszego dnia poznaje wiele nowych osób: na szosie trzy młode dziewczyny, nieopodal wejścia do kombinatu – Edzia „Puzonistę”, a w kawiarni – inżyniera geologa, z którym od razu wchodzi w konflikt. Chłopak chciał mu ukraść sto złotych, co inżynier od razu zauważył. Odbywają męską rozmowę w łazience, chłopak kłamie, co do swojej przeszłości, ale inżynier zaczyna go mimo to lubić. Daje mu pracę w kombinacie, na spychaczu.
Chłopak ma jednak łatwość wywoływania kolejnych konfliktów. W hotelu robotniczym słyszy od jednego z robotników opowieść o poszukiwaczach złota. Marzy mu się podobna przygoda, zmiana swojego życia na lepsze, przeżycie czegoś nowego. Gdy zdradza się ze swoimi pragnieniami, zostaje wyśmiany przez wszystkich robotników. Z jednym z nich zaczyna się bić, potem ucieka z hotelu. Nie wie gdzie ma się podziać, gdzie ma spać. Idzie do inżyniera. Stara się wyjaśnić mu swój bunt przeciwko temu, co go dotychczas spotkało w życiu, także przed chwilą – w hotelu robotniczym. Inżynier rozumie go, lecz próbuje udowodnić mu bezsens jego buntu, który w jego oczach jest zwykłą młodzieńczą złością. Chłopak czuje się rozżalony.
Idzie z powrotem do kawiarni. Edzio „Puzonista” pije przy barze z rozpaczy, że stracił szanse na zagraniczne tournée. Chłopak, gdy słyszy o zagranicy, jest zaintrygowany. W kombinacie nie czuje się najlepiej, a granica niedaleko – mógłby łatwo nawiać. Jego przeszłość skrywa pewną dramatyczną tajemnicę, która może doprowadzić chłopaka za kratki. Ucieczka rozwiązałaby ten problem raz na zawsze. Na razie barmanka znajduje mu miejsce do spania na zagraconym strychu. Rano chłopak z zadowoleniem stwierdza, że na sąsiednim strychu mieszkają trzy ładne dziewczyny, które spotkał na szosie. Spędza z nimi niedzielę na pikniku za miastem. Z jedną z nich, Dorotą, zaczyna się nawet całować.
Tymczasem przeszłość dogania chłopaka. W kombinacie zjawia się jego stary kumpel. Chłopak najpierw się przed nim ukrywa, szuka ratunku u inżyniera. Okazuje się, że spowodował niedawno wypadek, w którym zginął człowiek; dlatego chce uciekać za granicę. Inżynier robi wszystko, żeby go powstrzymać.
Kumpel dopada w końcu chłopca w kawiarni. Wyjaśnia mu, że wcale nie przejechał człowieka, tylko psa. Chłopakowi spada kamień z serca. Nawiązuje miłą rozmowę z barmanką, spędzają razem noc. Rano chłopak biegnie do inżyniera. Wtedy dowiaduje się o jego śmierci. Inżynier był chory na gruźlicę. Dostał krwotoku, gdy czekał na chłopaka całą noc na wzgórzu przy granicy, by go zatrzymać w razie ucieczki... (PŚ)

zwiń zakładkę
komentarz
komentarz eksperta

„Złoto” jest w całej twórczości filmowej Hasa ewenementem. Nie tylko dlatego, że było jego jedynym filmem nakręconym na podstawie oryginalnego scenariusza, a nie jak inne – adaptacją książki. Także dlatego, że był to film stricte współczesny, rozgrywający się w kombinacie, o którym pisała cała krajowa prasa, z tak wieloma zdjęciami w plenerze. – Dawniej – zwracał się na planie do Hasa jego operator, Stefan Matyjaszkiewicz – uciekałeś od pleneru. Teraz plener stał się równorzędnym partnerem. Nie tylko zresztą plener rozumiany w znaczeniu „przyroda”, ale również maszyny. Na przykład ta krocząca koparka zaopatrzona w 70 silników, która w ciągu pięciu minut załadowuje pociąg („Film” nr 39/1961).
Dziś nie da się właściwie jednoznacznie stwierdzić, dlaczego Has zdecydował się na podobny film. W trakcie zdjęć do „Złota” twierdził, że od dawna myślał o filmie mocno osadzonym w rzeczywistości, że sam zgłosił się do Bohdana Czeszki z prośbą o scenariusz. – Czeszko znał Turów dobrze – mówił wówczas Has – był tam wiele razy. (...) Pojechaliśmy na dokumentację – raz, drugi. Zgadzało się, zgadzały się nawet rzeczy, które wymyśliliśmy w scenariuszu. Na przykład scena z robotnikami wtrącającymi do rozmowy francuskie zdania; byli tacy – reemigranci z Francji („Film” nr 39/1961).
Lecz ujawnione po latach, inne okoliczności realizacji nie brzmią już tak sielankowo. Nigdy nie korzystałem ze scenarzystów – uzupełniał swą relację reżyser w 1994 roku. – Bywały sytuacje przymusowe. Przyjechałem ze scenariuszem Czeszki do domu, do matki na Boże Narodzenie i myślałem, że się załamię. Nie miał pojęcia o pisaniu scenariuszy... (Jan Słodowski, Wojciech Has: „Rupieciarnia marzeń”, Wydawnictwo „Skorpion”, Warszawa 1994).
Najprawdopodobniej – a przynajmniej tak wynika ze wspomnień Jadwigi Has, żony reżysera – to Jerzy Bossak, kierownik zespołu „Kamera”, namówił Hasa na „Złoto”. Reżyser nie miał jeszcze wtedy zbyt dobrych notowań u krytyki, jego filmy nazywano często „niedzisiejszymi”. Być może Bossak chciał, by Has wyszedł naprzeciw oczekiwaniom, by zrobił bardziej „normalny” film.
„Złoto” nosi więc piętno dziwnego kompromisu: z jednej strony – Has pozostał przy charakterystycznym dla siebie, inteligenckim bohaterze, pewnym poczuciu wyobcowania, którego ten doświadcza, w kręgu konkretnych wyzwań psychologiczno-moralnych, którym musi sprostać. Z drugiej – wtłoczył te wszystkie elementy w obcy sobie świat robotników, budowy i – jeśli można tak to ująć – ówczesnej problematyki utworu produkcyjnego. Bo choć „Złoto” nie jest typowym produkcyjniakiem, wyraźnie wyczuwa się w nim chwyty rodem z tego gatunku: relacja mistrz – uczeń na budowie, czy deklaratywne dialogi w tych scenach, które mają obrazować stosunek człowieka do pracy.
A jednak kompromis, na który zdecydował się Has, trudno uznać za porażkę. Oglądanie „Złota” przynosi bowiem ciekawe spostrzeżenie, że nawet pośród koparek, gór piachu i zgrzytu maszyn toczyło się także inne życie, życie – jak by to ujął sam Has – „bardziej do wewnątrz”.
Ciekawy był stosunek reżysera do „Złota”. Niedługo po premierze mówił: „Złoto” było dobre do sceny w hotelu robotniczym, później zaś – choć nikt nie ingerował – nastąpił mój kompromis z Czeszką. Tu nie chodzi o brak realizmu, lecz kierunku, który sugerowała właśnie ta scena, byłoby to oczywiście bardzo drażliwe, ale chyba konieczne. Trzeba było napisać taki scenariusz, nie iść na żadne ustępstwa, a w formie, w jakiej film się ukazał – w ogóle można go nie robić. To był materiał zrealizowany przed dojrzewaniem – tak można go też określić... („Film” nr 5/1963, 3 II, Peltz). Po latach twierdził już jednak z właściwą sobie pewnością: „Co do filmów – nie ma wątpliwości; wszystkie wyszły mi doskonale” (Jan Słodowski, Wojciech Has: „Rupieciarnia marzeń”, Wydawnictwo „Skorpion”, Warszawa 1994). (PŚ)

zwiń zakładkę
głosy prasy

„»Złoto« miało być i było swoistą prowokacją. Prowokacyjny charakter tego filmu polegał na tym, że »kreatorami« są właściwie wszystkie występujące tu postacie. Dla każdej z nich praca w Turoszowie służy osiągnięciu pewnej iluzji, owego tytułowego »złota«, które jest symbolem szczęścia, o którym nieustannie się myśli. (...) Ale prowokacyjność »Złota« miała jeszcze inny wymiar, dotyczyła »prywatnej« rozgrywki reżysera z jego krytykami. Hasowi film ten dawał szansę oderwania się od tematu »staroświeckiego« (reżysera zakwalifikowano jako nostalgicznego poetę świata, który odchodzi). Tym filmem Has dowodził, że dramat iluzji, który rozgrywa, począwszy od dokumentalnego filmu »Moje miasto« (1950) można rozegrać także w miejscu możliwie najmniej oswojonym, pozbawionym w ogóle przeszłości. Wnoszą go ze sobą ludzie, którzy tu przybyli. Kopalnia odkrywkowa nie ma nic wspólnego ze stałą scenką hasowską, »zaułkiem«, wnętrze hotelu robotniczego nie jest »lamusem artystycznym«, a przecież i tu, w cieniu koparek, jest miejsce i na zaułek, i na sielankę, i na »lamus« – wystarczy parę fotosów wyciętych z »Filmu« i przypiętych nad łóżkiem, kamienie wydobyte z ziemi, rozłożone na stole inżyniera. A »grzebanie w ziemi« porównane jest ładnie do szperania po starym strychu. Wszystko, czego się dotknie ten reżyser, czy będzie to sfera przeszłości, przyroda, czy nawet fizjologia – staje się kulturą, mitem, miejscem zamieszkałym, przetworzonym i umieszczonym poza czasem”.

Tadeusz Sobolewski, „Złoto – świat zamieszkały”, „Kino” nr 5/1980.


„Osobiście nie podzielam entuzjazmu Zygmunta Kałużyńskiego, który na łamach »Polityki« odkrywa w »Złocie« jakąś nową żeromszczyznę, skrzyżowaną rzekomo szczęśliwie z egzystencjalizmem, socrealizmem i wzorami literatury amerykańskiej. Już samo pomieszanie gatunków zajeżdża snobistyczno-spatifowskim odorkiem. Nie widzę żadnego powodu, dla którego historia mająca ilustrować typowo polską i typowo współczesną problematykę środowiskową musi rozgrywać się na jakimś literackim księżycu. A tak właśnie ma się sprawa w »Złocie« (...). Autorzy mieli niestety wielkie filozoficzne ambicje. Chcieli przy tej okazji zadziwić widownię swoją wiedzą o świecie i ludziach. Wiedza ta sprowadza się w sumie do kilku niezmiernie banalnych prawd: że trzeba coś pożytecznego robić, że dobrze jest coś umieć i że należy odnosić się do bliźnich z wyrozumiałością. W końcu głoszenie i takich rewelacji zawsze jest wskazane, ale kinematografia współczesna zna na to lepsze sposoby niż wygłaszanie nieznośnie pretensjonalnych tyrad”.

Jan Józef Szczepański, „Złoto”, „Tygodnik Powszechny” nr 47, 25.11.1962.


„Miejscem akcji jest budowa kombinatu w Turoszowie, opiewana wówczas w gazetowych reportażach jako symbol socjalistycznego rozmachu. Tysiące ludzi przybywają tu w poszukiwaniu przygody i lepszego niż gdzie indziej zarobku. Jest wśród nich bohater filmu. Motywy jego przyjazdu od początku wydają się bardziej skomplikowane. Nerwowy i tajemniczy, sprawia wrażenie kogoś obarczonego poczuciem winy. Próbuje się roztopić w anonimowym tłumie, by uniknąć odpowiedzialności. Początkowo przykuwa uwagę, ale błędy w koncepcji tej postaci i całego filmu szybko wychodzą na jaw. »Chłopak« okazuje się postacią pozbawioną wewnętrznej tożsamości, mechanicznie przeniesioną z inteligenckiego świata poprzednich filmów Hasa. Jego wysubtelniony duchowy niepokój razi sztucznością w realiach i scenerii wielkiej budowy. Atrakcyjny dramaturgicznie motyw człowieka uciekającego przed odpowiedzialnością (niepotrzebnie, jak się później okaże) i dojrzewającego w trudnych warunkach, przytłoczony został mało odkrywczymi rozważaniami na temat sensu życia. Ambitna próba innego, głębszego potraktowania współczesnego młodego bohatera, »człowieka z placu budowy«, ugrzęzła w psychologicznym fałszu, w sprzecznościach między życiową prawdą a niewyszukaną symboliką”.

Krzysztof Demidowicz, „Złoto”, „Film” nr 46, 15.11.1992.


„Na tle (...) fabuły, banalnej i wychowawczej na pierwszy rzut oka, autorzy »Złota« zbudowali (...) nerwowy dramat, nie mający nic wspólnego z naiwnymi i przesłodzonymi opowiastkami propagandowymi. Przede wszystkim wykorzystali tło, którym jest autentyczna miejscowość Turoszów, położona niejako na krańcu Polski, bo w punkcie gdzie styka się granica Czechosłowacji z Niemcami. (...) W malowaniu tego środowiska (...) autorzy filmu posłużyli się wzorem literatury amerykańskiej: Londona, Hemingwaya, Steinbecka. Ta imitacja daje »Złotu« charakter cokolwiek zmanierowany i pretensjonalny. Widzimy tu więc młodego chłopa prosto ze wsi, który jednak pod wpływem egzotycznych powieści oddaje się marzeniom o poszukiwaczach złota. Barmanka w miejscowej knajpie, świetnie zresztą grana przez Barbarę Krafftównę, jest filozofem, psychoanalitykiem, a nawet opatrznością dla młodego bohatera, z którym bez uprzedzenia idzie do łóżka, naprowadzając go tą niespodziewaną sentymentalną ofiarą na ludzką drogę, w momencie, gdy ogarnęło go już kompletne zniechęcenie (...). Dlaczego ta tonacja nie jest nam mimo wszystko obca, co ona przypomina. Chciałoby się powiedzieć: nieznana nowela Żeromskiego, ów inżynier-suchotnik, narażający życie, by ocalić chłopca do którego czuje sympatię, choć ten, szorstki z pozoru, na nią nie zasługuje – czy to nie nauczyciel z »Syzyfowych prac«?”.

Zygmunt Kałużyński, „Hybryda, która zakwitła”, „Polityka” nr 45, 10.11.1952.


„Historia, którą opowiada Has w »Złocie« jest tak samo właściwie nieistotna dla jego filmu, jak historie, które opowiadał poprzednio. Rzecz dzieje się w Turoszowie, ale autor scenariusza Bohdan Czeszko powiedział niedawno, że miejsce to nie ma decydującego znaczenia dla filmu. Podobnie nie wydaje mi się, żeby decydujące znaczenie miała postać i wątek głównego bohatera, nieco bezczelnego a nieco zneurastenizowanego chłopaczka, obnoszącego między ludźmi swój szczeniacki dąs. Pisałem kiedyś o tym – jak go nazwałem – chłopcu bezczelnym i nudnym w gruncie rzeczy smarkaczu, odbywającym od pewnego czasu wędrówkę po naszych ekranach i scenach; zdaje się, że jeden Polański w »Nożu w wodzie« zdołał nieco przygwoździć i ośmieszyć tę postać. Normalnie »chłopiec« przyprawia mnie o wściekłość. Ale u Hasa mnie nie razi, bo Has potrafi go trzymać w cuglach, bo u Hasa w końcu również i on nie jest ważny. Nie jest on bowiem kluczem do świata, lecz zaledwie pretekstem, żeby wejść w to, co stanowi istotny przedmiot zainteresowania tego reżysera (...), w fenomen ludzkiego zachowania się, fenomen istnienia człowieka na pograniczu realności i wyobrażeń, jakie ludzie żywią na swój temat (...). Has kręcił dotychczas filmy o inteligentach, artystach, ba, o arystokratach. Jego decyzja kręcenia »produkcyjniaka« była więc szokująca. A jednak znalazł on, jak się okazało, najprostsze wyjście z tego tematu, polegające na tym, że swoim ludowym bohaterom przydzielił akurat taką samą porcję inteligencji, artyzmu i gracji, jaka należy się słusznie każdemu człowiekowi, (...) poddał się tym samym urokom barwnej materii życia, która uwodziła go we wszystkich jego filmach. W ten sposób nie powstał film »o wielkiej budowie«, lecz o ludziach, robotnikach, inżynierach, mężczyznach i kobietach. Film przerastający swoją wymową wszystkie »produkcyjniaki«.

Krzysztof Teodor Toeplitz, „Szczere złoto”, „Świat” nr 45, 11.11.1962.

zwiń zakładkę
ciekawostki
  • W plenerze kręcono 100%, a więc wraz z obrazem nagrywano dźwięk. – Dialogu wypowiedzianego przez aktora w autentycznej scenerii Turowa – tłumaczył Has – nie zastąpi ta sama kwestia podana w zaciszu studia synchronizacyjnego.

  • Prapremiera filmu odbyła się w Sieniawce w Zagłębiu Turoszowskim.

  • Plenery: Turoszów, Kraków, Wrocław.

  • Film skierowano do produkcji 7 lipca 1961 roku, zdjęcia trwały od 5 sierpnia do 22 października. Ogółem dni zdjęciowych: 49.

  • Do zdjęć w Turoszowie przekonał Hasa ówczesny dyrektor tamtejszych zakładów, Andrzej Chrzanowski.

  • Realizacja „Złota” nie obyła się bez dokrętek. Władysław Kowalski zwichnął nogę podczas zdjęć do sceny ucieczki przez las (kręconej pod Krakowem) i dopiero po wyleczeniu kontuzji, mógł zagrać tę scenę jeszcze raz.

zwiń zakładkę
zwiń zakładkę