Monotematyczna kronika o Żuławach Wiślanych. Pejzaże Żuław, innowacyjne rozwiązania inżynierskie i gospodarka wodna, gospodarstwa i pola uprawne. Powódź w 1983 roku, opuszczone gospodarstwa i pola, wiekowe i zniszczone sprzęty rolnicze. Próby rozwijania nowoczesnego rolnictwa. Młody rolnik Jan Kuriata i jego próby modernizacji gospodarstwa. Niedofinansowanie, brak maszyn i zniszczenia, marnowanie ogromnego potencjału gospodarczego Żuław.
00:00:00:05 | Czołówka: „POLSKA KRONIKA FILMOWA 43 1987 10 20”. |
00:00:17:20 | Napis: „W DELCIE WISŁY”. |
00:00:21:14 | Pejzaż, drzewa nad strumieniem. |
00:00:27:22 | Tama. |
00:00:32:00 | Wiatrak. |
00:00:35:12 | Pole buraków. Zboże i kłosy. |
00:00:47:09 | Zdjęcia archiwalne: zalane gospodarstwa, budynki i zatopiony sprzęt rolniczy. Mężczyźni na łodzi ustawiają w wodzie rusztowanie. Mężczyzna na łódce ogrzewający dłonie nad ogniom. Robotnicy w czasie pracy. |
00:01:32:21 | Rozwidlenie Nogatu i Wisły. |
00:01:39:09 | Prom na wodzie. |
00:01:45:06 | Lina ciągnąca prom |
00:01:49:05 | Most zwodzony, Mężczyzna zamyka wjazd. Most się podnosi, przepływająca barka. Opuszczane przęsło. |
00:02:16:02 | Ludzie i samochody czekają na otwarcie przejazdu przez most. |
00:02:20:05 | Pociąg przejeżdżający nad rzeką. Szyna z datą 1888. Dokręcanie śrub do szyn. Odsunięcie blokady. Pracownicy obracają most. Fragment urządzenia obracającego. Obracanie mostu. Przepływająca barka. |
00:02:56:20 | Statek na kanale Elbląsko-Ostródzkim. Dziób statku. Widoki ze statku. |
00:03:28:07 | Polska flaga zatknięta na statku. |
00:03:33:04 | Opuszczanie statku na wodę. Statek na śluzie, pochylnia. |
00:03:45:16 | Idący z liną pracownik, cumowanie statku. Wysiadający pasażerowie, odpływający statek. |
00:03:59:21 | Osiedle mieszkaniowe. Kłosy pszenicy. Krowy na pastwisku. |
00:04:32:00 | Gospodarstwo rolne, dojenie krów elektryczną dojarką. |
00:04:39:21 | Przepływ mleka przez urządzenia. |
00:04:45:05 | Kot pijący mleko z miski. Dojenie krów na pastwisku. Kobieta przelewająca mleko do bańki. wiadra do drugiego. Mężczyzna wkłada bańki z mlekiem do wody. |
00:05:02:00 | Bocian w gnieździe na dachu chałupy. Tablica „Stegienka”. Gniazdo bocianie na rozpadającej się chałupie. Zachwaszczone pola, zaniedbane gospodarstwo. |
00:05:54:11 | Nowe budynki gospodarcze. Kłosy pszenicy. |
00:06:08:16 | Jan Kuriata. Rolnik pokazuje ziarno. Jan Kuriata przy sypiącym się ziarnie z przyczepy. |
00:06:34:03 | Żona i dziecko Jana Kuriaty zgarniają ziarno. |
00:06:47:18 | Gospodarstwo Jana Kuriaty nocą. |
00:06:52:04 | Żuławy podczas powodzi w 1983 roku. Utopione świnie, amfibia z żołnierzami, zalane gospodarstwa. Wyławianie potopionych zwierząt. |
00:07:26:07 | Traktory pracujące na polu. |
00:07:52:04 | Pompownia na Żuławach. Pracownik dogląda pracujących urządzeń w pompowni. |
00:08:03:01 | Wypływająca woda, panorama na kanał. Pompy wewnątrz przepompowni. |
00:08:08:18 | Budynki nowej przepompowni. |
00:08:15:19 | Pracujące kombajny w czasie żniw. Maszyna rolująca słomę. Kombajn „Super Bizon”. |
00:08:39:15 | Kombajny jadące polną drogą. Noc, rolnicy naprawiający kombajn. |
00:09:19:05 | Budowa drogi. Ciężarówka jedzie nową drogą. |
00:09:27:01 | Spychacz usuwa wyrwane pnie drzew. |
00:09:38:19 | Robotnicy obwiązujący drzewo liną. Spychacz wyrywa drzewo. Robotnicy przy ognisku. |
00:09:57:09 | Plansza końcowa: „Produkcja: WYTWÓRNIA FILMÓW DOKUMENTALNYCH”. |
Dziwnie tu płaska i równo, aż po horyzont. Woda jest wszędzie, na poziomie morza lub poniżej ‒ o metr, półtora, prawie dwa. To z nią przed siedmiu wiekami zmagali się poddani książąt gdańsko-pomorskich, przed dwustu laty ‒ mennonici, przed stu ‒ osadnicy pruskiego zaborcy. Po drugiej światowej z „małej Holandii” pozostało duże mokradło. Uciekająca hitlerowska armia, chcąc utrudnić pochód zwycięzcom, wysadziła ochronne wały, zatopiła stacje pomp, spaliła śluzy, mosty, zerwała elektryczne linie. 1600 gospodarstw znalazło się pod wodą, resztę zdewastowano. Trudno było wówczas wyobrazić sobie Żuławy osuszone i zagospodarowane. A jednak metr po metrze poldery odwadniano, przywracając życie na polach i w zagrodach. Nowym mieszkańcom przybyłym z różnych zakątków Polski nie brakowało sił i entuzjazmu, choć proces stabilizacji i integracji wcale nie był łatwy. Delta Wisły. 175 tysięcy hektarów pociętych rzekami i kanałami, a połączonych wspólną myślą inżynierską sprzed wielu lat. W tym niezwykłym skansenie hydrotechniki nie razi ani prymitywny prom, ani zwodzony dziewiętnastowieczny most na Szkarpawie, wpisany na zawsze w żuławski pejzaż. Zabytkowe mechanizmy nie poddały się niszczącej sile czasu. Pozostały niezawodne i rzetelnie służą ludziom. Takich wspomnień z przeszłości jest tu wiele. Stuletni obrotowy most kolejowy ciągle zadziwia prostotą konstrukcji. Wielotonowe przęsło, poruszane siłą mięśni, przesuwa się gładko jak za dawnych lat i wcale nie wymaga super techniki, sterowniczych pulpitów i komputerów. Po prostu działa. Jeszcze ciekawsze są pochylnie Kanału Elbląsko-Ostródzkiego ‒ unikalne w Europie urządzenia techniczne z fantazją zaprojektowane i starannie wykonane przed stu kilkudziesięciu laty. Na niespełna dziesięciokilometrowym odcinku między Buczyńcem a miejscowością Całony Nowe teren opada o prawie sto metrów. Trzeba więc było wymyślić sposób na przeniesienie promu lądem i wymyślono. Podobno trudno było znaleźć sponsora tego ryzykownego przedsięwzięcia, ale argument, że nikt na świecie takiej budowli nie ma, przekonał. Znalazły się pieniądze i pochylnie ze statycznie sunącymi promami do dziś są atrakcją jakich mało. Nie dziwota, że przyciągają turystów krajowych i zagranicznych. Sielskie Żuławy i obrazki jak z reklamowego folderu. Tak powinien wyglądać ten potencjalny spichlerz na ziemi tłustej i żyznej. Ale nowoczesność jest tu rzadkością, a rekordowe plony pszenicy ‒ wyjątkiem. Mlekiem i miodem Żuławy ciągle nie płyną. Tylko wzorcowe stada osiągają niezwykle wysoką wydajność, potwierdzając tezę, że mądre, wsparte nauką gospodarowanie mogłoby przynieść tu świetne rezultaty. Ale polityce wobec tego regionu zawsze brakowało konsekwencji i spójności. Hektary wędrowały z sektora prywatnego do państwowego i odwrotnie. Poparcie dla dużych gospodarstw trwało krótko, dopieszczano małe, po czym znowu wracano do idei: większe, a więc lepsze. Państwowe gospodarstwa poddawano nieustannym reorganizacjom. Ostatnie lata przyniosły nadzieję na stabilizację. Depresja prawdziwa. Rozpadające się gospodarstwa, często po prostu porzucone. Zachwaszczone pola, niski poziom upraw, nieprzestrzeganie zasad agrotechniki, degradacja gleb, tysiące problemów, z którymi nie mogą sobie poradzić miejscowi rolnicy. A Żuławy to obszar przekształcony przez człowieka, wymagający ciągłych z jego strony zabiegów. Także dbałości o to, co pozostawiła historia. Zabytki miejscowej architektury zarejestrowano w 219 miejscowościach. Czy ich los musi być przesądzony? A przecież można inaczej i gospodarować, i żyć, przywracać dawny blask stuletnim domostwom i mądrze radzić sobie z ziemią, która potrafi się odwdzięczyć bogactwem kłosów. 29-letni Jan Kuriata przed trzema laty powrócił z miasta na 20-hektarowa ojcowiznę w Kępinach Małych. Zrobił, co do niego należało. Postawił gospodarstwo na nogi i wydawało się, że wszystko co dobre jest przed nim. Ale oto młody rolnik ma już dosyć nieustannej walki o nawozy i ciągłych starań o lepszy sprzęt. Bo ten, który musi wypożyczać, nie jest w stanie zebrać wysokich plonów i trzecia część ziarna pozostaje w glebie. Jan Kuriata chce zrezygnować i opuścić Kępiny. O pomoc Żuławy wołają od dawna. 960 kilometrów wałów przeciwpowodziowych nie uchroniło wsi i pól przed wielką wodą w 83 roku. Puściły słabe umocnienia. Rodziny przeżyły prawdziwy dramat, utraciły dorobek wielu lat ciężkiej pracy. Jeszcze raz okazało się, że oszczędzać na inwestycjach hydrotechnicznych po prostu nie można. Mądry Polak po powodzi. W ślad za uchwałami w sprawie kompleksowego zagospodarowania żuławskiej ziemi, którą trzeba pieczołowicie chronić, poszły finansowe decyzje. Elbląskie dostało 12 miliardów na przeciwpowodziowe i melioracyjne inwestycje. Dużo to czy mało? No cóż, potrzeby są ogromne. Choćby takie pompownie ‒ co druga to zabytek. Ta, największa za Żuławach, liczy sobie 57 lat. Owszem, działa, ale wymaga rzetelnej konserwacji i towarzystwa wielu jeszcze podobnych, nowocześniejszych stacji. Tymczasem budowa nowych kuleje, a i te, które już pracują, obsługiwane są byle jak. Miejscowi mówią, że to „ludzki” problem. Żyje się tu niełatwo. W co trzeciej wsi nie ma żadnego sklepu, dzieci chodzą do szkół po parę kilometrów, brakuje przychodni i punktów usługowych. A praca wymaga większego trudu niż w jakimkolwiek innym rejonie kraju. Maszyn jest mało, statystycznie mniej niż na południu Polski. Nie są one zresztą dostosowane do specyficznych żuławskich warunków. Zaledwie co dziesiąty ciągnik ma napęd na dwie osie. Kombajny nie sprawdzają się na miękkich, grząskich glebach. Trudno im zresztą dotrzeć na pola, bo drogi są w połowie są gruntowe. Awaria goni więc awarię, a części zamienne docierają tu jeszcze rzadziej niż lekarstwa do aptek. Ostatnie żniwa były jednym wielkim zmaganiem z rozpadającym się żelastwem. Takie są Żuławy od środka. Bogate i biedne, zapomniane i przypominane. Czasem trochę złośliwe, jak wówczas, gdy pojawił się pomysł posłania nierobów i niebieskich ptaków właśnie tam, do roboty. Ani ten region, ani jego mieszkańcy na takie szyderstwo nie zasługują. Oczekują raczej pomocy, odbudowy tożsamości Żuław, nadania im właściwego miejsca na wcale przecież niebogatej rolniczej mapie Polski.