Prowincjonalny cyrk przeżywa kryzys i grozi mu likwidacja. Jednak występy nowo przybyłego mima Roberta ocalają cyrk przed upadkiem. Robert parodiuje numery pozostałych cyrkowców, co przyczynia się do konfliktów w zespole. Mim postanawia odejść z cyrku razem z akrobatką Teresą. Wyrzuty sumienia nie pozwalają mu na to tak łatwo.
Maleńki objazdowy cyrk „Pik” chyli się ku upadkowi. Jego pracownicy to w większości ludzie w podeszłym wieku, zmęczeni życiem, pozbawieni wiary w sukces, żyjący wspomnieniami o przeszłości. Wyjątkiem jest młoda i zdolna akrobatka trapezowa Teresa. Jej występ potrafi zadowolić nawet surowego inspektora, który przybył, by zadecydować o losach cyrku. Inspektor negatywnie ocenia zespół i nakazuje jego rozwiązanie. Błagania dyrektora Szarlita, który deklaruje, że w ciągu miesiąca przygotuje całkiem nowy program, sprawiają, że „Pik” dostaje ostatnią szansę. Członkowie trupy zdają sobie sprawę, że to tylko odroczenie wyroku. Obwiniają się wzajemnie o błędy i porażki.
Ich kłótnię przerywa pojawienie się nieznajomego chłopaka, ściganego przez pracowników obsługi. To Robert, wędrowny mim, który ukrywał się w jednym z wozów. Z rąk rozeźlonych cyrkowców ratuje go Zofia, żona dyrektora Szarlita i treserka koni. Kobieta opatruje rany Roberta i za zgodą męża oferuje mu nocleg w wozie. Włóczęga zgadza się głównie dlatego, że zafascynowała go widziana przelotnie Teresa, spodziewa się jednak, że ze względu na swój charakter szybko zostanie wyrzucony, tak jak zdarzało się poprzednio.
Robert okazuje się synem słynnego mistrza pantomimy. Szarlitowie postanawiają włączyć go do swojego zespołu, mając nadzieję, że jego talent uratuje cyrk. Podczas próby młodzieńcowi udaje się rozśmieszyć początkowo niechętnych członków trupy, nawet demonstracyjnie chłodną Teresę. Jedynie stary klaun Jankowski dostrzega w nim zagrożenie dla siebie.
Debiut Roberta na arenie „Pika” okazuje się wielkim sukcesem. Mim nie tylko porywa publiczność podczas swojego występu, ale też ratuje cały program, parodiując nieudane numery kolegów. Widownia jest zachwycona, choć niektórzy cyrkowcy, z iluzjonistą Klebergiem na czele, czują się upokorzeni. Mimo to wydaje się, że „Pik” odbił się od dna.
Robert zbliża się powoli do Teresy, ale podczas rozmowy z dyrektorem uświadamia sobie, że został poddany manipulacji: Szarlit przyjął go do swego wozu, mając nadzieję, że mim zacznie romans z Zofią i w ten sposób zwiąże się z zespołem na stałe. Oburzony Robert przenosi się do wozu siłacza Żaczka. Zastanawia się nad opuszczeniem zespołu, zwłaszcza wtedy, gdy staje się świadkiem nocnej wizyty Szarlita w wozie Teresy.
Nazajutrz, w kolejnym miasteczku, chłopak próbuje porozmawiać z akrobatką, ta jednak unika poważnej rozmowy. Wściekły Robert odreagowuje, atakując werbalnie członków trupy, wypominając im wady i słabości: w Klebergu demaskuje dawnego oszusta karcianego, Korolkiewiczom zarzuca brak sprawności... Sprowokowani jego słowami artyści bez powodzenia próbują przyszykować nowe, trudniejsze numery.
Teresa wyznaje, że jej romans z dyrektorem opiera się nie na miłości, ale litości i wdzięczności, jaką dziewczyna czuje do przegranego mężczyzny. Kiedy roztrzęsiona konfrontacją akrobatka ukrywa się w stajni, zostaje zaatakowana przez zazdrosną, doprowadzoną do granic wytrzymałości Zofię. Ten incydent sprawia, że dziewczyna ucieka w ramiona Roberta i wraz z nim chce opuścić cyrk.
Wieczorne przedstawienie okazuje się katastrofą. Kleberg porzuca arenę na rzecz karcianego stolika, Korolkiewiczowie zawodzą podczas swojego numeru, Teresa pakuje walizkę, Zofia kłóci się z mężem... Robert, wypychany co chwila na scenę, próbuje ratować sytuację, jednak publiczność jest coraz bardziej zawiedziona. W końcu dochodzi do tragedii: siłacz Żaczek, który pod wpływem mima postanowił zademonstrować nową sztuczkę, przecenia swoje możliwości i ulega groźnemu wypadkowi. To zdarzenie ponownie jednoczy zespół – jednoczy przeciwko Robertowi, pośredniemu sprawcy wszystkich problemów. Nawet Teresa go odtrąca, zarzucając chłopakowi, że ma „krzywe lusterko zamiast serca” i rani nawet tych, których rzekomo kocha. Cyrkowcy odjeżdżają, w ostatniej chwili dołącza do nich Kleberg. Jak stwierdza Szarlit, wciąż mają dwa tygodnie na opracowanie nowego programu. Na pustej ulicy zostaje tylko Robert. Po chwili wahania podąża w ślad za znikającym w oddali wozem. (AP)
„»Dom bez okien« zrobiony jest tak, jak gdyby zawierał treści bardzo bolesne i drapieżne, o których, dla większego wrażenia, mówi się szeptem. W rzeczywistości do widza dociera sam szept. Jest w tym jakaś zasadnicza, naiwna pomyłka. Ale w zakresie zewnętrznej formy, w zakresie czystej, filmowej roboty, nie można odmówić twórcom tego obrazu rzetelnej staranności i kultury rzemiosła. Poprawna konstrukcja sceniczna, dobre, nastrojowe zdjęcia Czesława Świrty, sugestywna muzyka Koszyckiego, uczciwe aktorstwo, a w końcu humanistyczna wymowa opowiedzianej historii ratują ten przeciętny film przed zbyt kategorycznym i zbyt impulsywnym potępieniem niektórych krytyków”.
JJS [Jan Józef Szczepański], »Dom bez okien«, „Tygodnik Powszechny”, 1962, nr 38.
„W filmie […] widać usiłowanie wyrażenia treści, do którego przeprowadzenia zabrakło reżyserowi – może nawet nie talentu, lecz koniecznej dojrzałości i odwagi. A to już dużo. Bo można się spodziewać, że tak, jak Jędryka pozbędzie się z czasem pretensjonalności, tak owej dojrzałości i odwagi z pewnością nabędzie”.
Juliusz Kydryński, „Jędryka i aktorzy”, „Życie Literackie”, 1962, nr 37.
„Ciekawe, że choć aktorstwo jest tu dobre, w każdym razie – poprawne, że choć konflikty nie są sztuczne i sytuacje na ogół dość prawdopodobne – w tej opowieści o miniaturowym społeczeństwie cyrkowym […] często brzmią fałszywe tony. Dość zręczna nawet reżyseria, pewna sprawność warsztatowa – nie maskuje wewnętrznej pustki filmu”.
Czesław Michalski, „Dom bez okien”, „Światowid”, 1962, nr 36.
„Stanisław Jędryka nie miał do powiedzenia nic nowego o cyrkowych dramatach, pogardził stroną widowiskową, zrezygnował z tempa akcji, no i w związku z tym »popełnił« nudny, rozwlekły, chaotyczny, jak to się potocznie mówi nie poskładany obraz. Brak głębi dramaturgicznej, płaski wizerunek psychologiczny postaci. Dużo błędów, a za jeden z nich w dziele artystycznym trzeba uznać przeciętność”.
Teresa, „Dom bez ambicji”, „Dziennik Zachodni”, 08.09.1962.
„Autor scenariusza filmu »Dom bez okien« w zapale pracy nad nieoryginalnym pomysłem, zapomniał jednak o takiej drobnostce, jak ta, że jest rok 1962, rzecz dzieje się w Polsce Ludowej, w której cyrk to przedsiębiorstwo państwowe, które nie bankrutuje. Jak cyrk źle pracuje, to się zmienia dyrektora, wzmacnia zespół, organizuje zebrania partyjne i związkowe. Jednym słowem akcja jest nierealna w samym swoim założeniu”.
D., „Cyrk splajtował”, „Trybuna Opolska”, 08.09.1962.
„Dom bez okien” miał swoją światową premierę w maju 1962 roku podczas festiwalu w Cannes, gdzie reprezentował polską kinematografię. Niestety, nie odniósł sukcesu i został zlekceważony przez krytykę. Decyzja o wysłaniu tego właśnie filmu na prestiżową międzynarodową imprezę wywołała liczne kontrowersje. Na krajowych ekranach debiut fabularny Stanisława Jędryki pojawił się dopiero w sierpniu podczas Dni Filmu Polskiego.
Krytycy, negatywnie oceniając „Dom bez okien”, wymieniali jako przykład do naśladowania krótki dokument Kazimierza Karabasza „Ludzie w drodze” (1960), ukazujący kulisy cyrku.
Chociaż twórcy filmu podkreślali, że ekranowy cyrk „Pik” jest całkowicie fikcyjny, jego obraz stworzyli w oparciu o dokumentację zgromadzoną podczas trwającego wiele dni objazdu województwa warszawskiego z ekipą rzeczywistego cyrku o nazwie „Tramp”.
Zdjęcia plenerowe zrealizowano na warszawskim Targówku, gdzie ku uciesze okolicznych dzieci powstało fikcyjne miasteczko cyrkowe.
Odtwórcy ról członków trupy cyrkowej przeszli specjalistyczny trening. Na szczególną uwagę zasługuje Elżbieta Czyżewska, która samodzielnie wykonywała trudne akrobacje na trapezie.
W rolach drugo- i trzecioplanowych Jędryka obsadził autentycznych cyrkowców. Wśród nich najbardziej znanym był Eugeniusz Śniadecki, który jako żongler Józefiak zagrał samego siebie.
Elżbieta Czyżewska i Wiesław Gołas znali się przed rozpoczęciem zdjęć. W 1960 roku wystąpili wspólnie w komedii „Mąż swojej żony” Stanisława Barei. Podczas realizacji „Domu bez okien” oboje występowali także w sztuce Eugène’a Ionesco „Nosorożec” na deskach Teatru Dramatycznego w Warszawie.
W pierwszej wersji scenariusza zatytułowanej „Cyrk” główny bohater był żonglerem, a nie mimem. Zmiana profesji Roberta podyktowana została przede wszystkim zamiarem obsadzenia w tej roli Wiesława Gołasa i jak najpełniejszego wykorzystania jego zdolności do parodiowania. Pewien wpływ na decyzję scenarzysty mogła mieć również ogromna popularność Marcela Marceau, legendarnego francuskiego mima, który w okresie poprzedzającym realizację filmu odwiedził Polskę.
Film „Dom bez okien” został skierowany do produkcji 14 lipca 1961 roku i zrealizowany w ciągu 264 dni (w tym zawiera się m.in. 74 dni okresu przygotowawczego, 86 dni okresu zdjęciowego oraz 71 dni przeznaczonych na montaż i udźwiękowienie). Po kolaudacji, która miała miejsce 26 marca 1962 r., obraz dopuszczono do rozpowszechniania dnia 4 kwietnia 1962 r. Jego premiera odbyła się 31 sierpnia 1962 roku.
Na zdjęciu: Elżbieta Czyżewska
Na zdjęciu: Elżbieta Czyżewska
Na zdjęciu: Tadeusz Fijewski
Na zdjęciu: Danuta Szaflarska