Międzynarodowy kryzys polityczny, jaki towarzyszył atmosferze zimnej wojny, zmuszał komunistyczną propagandę do podejmowania coraz to nowych działań mających na celu polaryzację nastrojów społecznych i podsycanie agresji wobec Zachodu. Wśród szeregu rozwiązań formalnych, takich jak manipulacje montażowe i tendencyjny komentarz, w środkach przekazu sięgano też po nowe tematy, w tym m.in. wizerunek… dzieci. Komuniści wiedzieli, że najmocniejszy efekt osiągną, odwołując się do emocji, a zwłaszcza strachu przed kolejną wojną. Stąd na przełomie lat 40. i 50. wielokrotnie sięgali po obrazy najmłodszych jako potencjalnych ofiar „knowań imperialistów”.
Zanim to jednak nastąpiło, PKF dokumentowała pierwsze przejawy postępującej po wyzwoleniu normalizacji życia. Już w lutym 1945 roku operatorzy pokazywali dzieci odwiedzające w szpitalu żołnierzy rekonwalescentów i ofiarujące im bożonarodzeniowe podarunki (PKF 2/45). Święta u najmłodszych były zresztą tematem kilku kolejnych wydań, pokazujących gwiazdkowe obchody w przedszkolu i sierocińcu (PKF 37/45, PKF 1/46 i rok później – PKF 44/46). Co ciekawe, zgromadzone przy choince maluchy najpierw odwiedzał Święty Mikołaj, którego już wkrótce, na wiele kolejnych lat, zastąpi w oficjalnych relacjach Dziadek Mróz (PKF 2/51).
Absolutną perełką z pierwszych powojennych miesięcy jest jednak kronika PKF 25/45, pokazująca działalność zakonnego przedszkola prowadzonego przez franciszkanów w zrujnowanej Warszawie. Zabawy dzieci i ich taniec pośród stert gruzów i wypalonych kikutów domów na stołecznej Starówce, sfotografowane artystycznie w silnie kontrastowych czarno-białych dominantach, należą do najciekawszych materiałów PKF z jej pierwszego okresu. Radość niewinnych dzieci w samym sercu niemal całkowicie zniszczonego przez hitlerowców miasta jest też pięknym symbolem odradzającego się do życia kraju.
Pośród innych powojennych relacji dotyczących dzieci przeważały doniesienia z uruchamiania szkół, w których rozpoczynał się nowy rok szkolny (PKF 30/46), informacje o opiece zdrowotnej prowadzonej w objazdowych, docierających na wsie gabinetach pediatrycznych (PKF 20/46) czy wypoczynek wakacyjny (PKF 26/46). Ciekawostką była obiektywna relacja ze zorganizowanego przez Duński Czerwony Krzyż letniego wyjazdu polskich sierot do „mlekiem płynącej ojczyzny Andersena”, w której czekało na nich „doskonałe wyżywienie i staranna opieka” (PKF 17/46). Zamieszczona kilka tygodni później informacja o powrocie kolonistów na statku m/s Batory dodatkowo potwierdzała wspomniane zachwyty. Były to ostatnie bezstronne informacje z krajów zachodnich. Polaryzacja atmosfery politycznej i ideologiczna mobilizacja już wkrótce spowodują nie tylko deformacje w opisywaniu wydarzeń, ale też wprzęgnięcie w tryby propagandowe całego społeczeństwa, a wśród nich i dzieci, które okazały się wdzięcznym materiałem do dziennikarskich i redaktorskich manipulacji.
Zamieszczony w kronice PKF 28/46 materiał o powrocie polskich dzieci wywiezionych do Niemiec opatrzony był trafną sugestią lektora, iż „w Norymberdze pokazywano oskarżonym filmy o Belsen i Oświęcimiu. Trzeba im było także pokazać twarze dzieci, które skazano na tragiczną sierocą samotność”. Relacja nakręcona została na przesiadkowej stacji Koźle na Opolszczyźnie. Z kolei zamieszczony w tym samym wydaniu reportaż o kolonistach wypoczywających w pałacu hrabiego Ballestrema w Kochcicach odnosił się już do zachodzących właśnie w Polsce przemian społecznych: „Maltretowane i głodzone niegdyś przez niemieckiego okupanta dzieci przyjeżdżają tu dziś, aby nabrać zdrowia i sił do nauki. […] Oto właściwy użytek z pałacu zamieszkałego dawniej przez jednego znudzonego arystokratę” – czytał z właściwą dla tego typu relacji emfazą Andrzej Łapicki, a podobny, wartościujący ton komentarza stawał się normą w każdym kolejnym wydaniu.
Zrealizowane w roku 1950 wydanie specjalne kroniki pt. „My niżej podpisani” było filmem agitującym do składania podpisów poparcia dla zainicjowanej przez Sowietów akcji pokojowej, Apelu Sztokholmskiego, która w swej istocie miała skutecznie podsycać nienawiść do działań amerykańskich prowadzonych w zachodniej części Europy. Film okazał się majstersztykiem montażowej kreacji. W jego kulminacyjnym momencie ujęcie bawiącego się dziecka połączone zostało z niemieckimi bombowcami podczas nalotu, walącą się ścianą domu i dziecięcym trupem leżącym w niemowlęcym wózku. Wszystkiemu towarzyszył ekspresyjny komentarz. Taka sugestywna metafora miała skutecznie przekonać odbiorcę filmu do złożenia podpisu w tej perswazyjnej kampanii: „Czy chcesz – pytał lektor bohaterkę tego krótkiego filmu, robotnicę Genowefę Marcinkowską – by twoje dzieci znów doznały okropności wojny?”. „Tylko podpisanie apelu gwarantuje najmłodszym szczęśliwe dzieciństwo” – tłumaczyli autorzy agitki, znajdując licznych naśladowców. W podobne tony uderzali też Bronisław Wiernik i Rafał Praga w filmie „Ludzie wybierają życie” (1950), wybitny dokumentalista Jerzy Bossak, ukrywający się pod pseudonimem Jerzy Szelubski, w filmie „Pokój zwycięży!” (1950) oraz autorzy filmów „Korea oskarża” (reż. B. Wiernik, 1951) oraz tematów kronik „Szczęśliwe dzieciństwo” i „Odzyskane dzieciństwo” – ten ostatni będący reportażem z pobytu koreańskich sierot, ofiar wojny ze Stanami Zjednoczonymi, w polskich domach dziecka. Nawet zbiórkę darów prowadzoną w wymiarze czysto propagandowym, bo przecież znękani wojną Polacy nie byli w stanie czymkolwiek się dzielić, wykorzystano, by pokazać dzieci, na których w Korei „żołdacy MacArthura wyładowują wściekłość”. Trzeba pomóc „niewinnym ofiarom amerykańskiego bestialstwa” – apelowała PKF w wydaniu 5/51.
Rozpoczynająca rok 1947 kronika PKF 1/47 zapowiadała zbliżające się wybory do sejmu, informując, że komitet wyborczy komunistycznego Bloku Demokratycznego część papieru przydzielonego na ulotki oddał na druk zeszytów szkolnych. Dzieci i młodzież zaś ideologicznie przygotowywano do „politycznej walki”, organizując różnego rodzaju formy zbiorowej aktywizacji, obozy wychowawcze, a nawet ślubowania szkolnych pierwszoklasistów na wierność Polsce Ludowej. „W szkole kadetów rosną przyszli oficerowie – obrońcy ludowej ojczyzny”, informowała PKF 26/49 w reportażu z internatu dla uczniów-sierot, którzy na wzór wojskowy zostali poddani ideowej formacji. Podobny paramilitarny charakter miało miasteczko harcerskie przedstawione w PKF 27/50, zaś relacja z obozu na Mazurach informowała o wypoczynku i pracy harcerzy, którzy „wieczorem z uwagą słuchają opowiadań o walce o pokój młodzieży na całym świecie” (PKF 32/50). Reportaż z harcerskiej osady z własną milicją i służbami porządkowymi mimo pozorów zabawy niewiele miał wspólnego z rozrywką i wypoczynkiem, był raczej trenowaniem najmłodszych do totalitarnych prawideł społecznych.
Oprócz tematyki zimnowojennej, widocznej m.in. w sprawozdaniu z wystawy rysunków dziecięcych inspirowanych hasłem walki o pokój (PKF 29/50), początek dekady lat 50. oznaczał podejmowanie rozmaitych zobowiązań, także przez najmłodszych. O ile wyczyn uczniów gimnazjum energetycznego w Bydgoszczy, którzy zelektryfikowali podczas wakacji dwie wsie, wydaje się dziś zrozumiały (PKF 37/48), o tyle już czyn pierwszomajowy dzieci ze szkoły TPD (Towarzystwo Przyjaciół Dzieci) na Żoliborzu polegał na podjęciu zobowiązania „do udzielania wzajemnej pomocy w nauce i do uporządkowania boiska szkolnego”, o czym donosiła PKF 18/50, zdominowana zresztą przez wyczyny warszawskich murarzy. Z kolei dzieci ze szkoły w Mogielnicy chwaliły się „I my mamy zobowiązania”, wykonując zabawki dla przedszkola z okazji urodzin Bolesława Bieruta! W roku 1952 młodzież szkół TPD podejmowała zobowiązania przed zlotem młodych przodowników, budowniczych Polski Ludowej: „Alina […] opiekuje się akwarium […]. Kółko chemików przeprowadza […] doświadczenia w zakresie szerszym, niż tego wymaga program szkolny. [Tą] wytężoną pracą [młodzież] walczy o prawo i zaszczyt uczestniczenia w zlocie”, informowała kronika (PKF 23/52), kształtując umysły uczniów w kinach całej Polski. Sześćdziesiąte urodziny Bieruta stały się okazją do zaproszenia do Belwederu licznych grup dzieci, które przed kamerą wpisywały się do księgi pamiątkowej. „Małe nieporadne literki wpisane do wielkiej księgi są najpiękniejszym świadectwem miłości, jaką młodzież darzy swojego opiekuna”, poinformował lektor w wydaniu PKF 18/52, i informował, że partyjnego wodza odwiedzają w Warszawie najlepsi uczniowie kraju.
To, że kult jednostki obowiązywał wszystkich, udowadniały wydania PKF 1/50 – dzieci w ogródku jordanowskim tańczące z okazji urodzin Stalina) – i PKF 8/50 – uczniowie zwiedzający wystawę o Armii Czerwonej, którzy poznawali trasę „ofensywy, którą zwycięsko poprowadził generalissimus Józef Stalin”. Jakiekolwiek wątpliwości rozwiewał komentarz, iż „zwycięska Armia Radziecka stoi na straży wywalczonej wolności i pokoju”. Tak właśnie objawiał się w propagandzie komunistyczny internacjonalizm, podkreślany m.in. w reportażu o niemieckich pionierach wypoczywających na obozie im. Bolesława Bieruta. Kronika oznajmiała: „Rośnie nowe pokolenie młodzieży niemieckiej. […] wychowane nie w duchu szowinizmu pruskiego, a w międzynarodowej, braterskiej współpracy wolnych narodów” (PKF 38/50). Podobnemu celowi służyły relacje z berlińskiego zjazdu Światowej Federacji Kobiet Demokratycznych, które „walczą o szczęście swych dzieci” (PKF 10/51), czy z warszawskiego Kongresu Ligi Kobiet. Zgodnie z obowiązującą retoryką Kronika witała delegatów tego wydarzenia także w imieniu polskich dzieci, „o których spokojną, radosną przyszłość walczą matki całego świata” (PKF 11/51). Nie inaczej było w przypadku przygotowanego z okazji Dnia Dziecka materiału o dobrodziejstwie socjalistycznego państwa. Informacja o opiece przedszkolnej „dla szczęścia naszych dzieci” mijała się jednak z prawdą: masowa organizacja ochronek i żłobków miała przede wszystkim umożliwić kobietom podjęcie pracy w przemyśle. Materiał udowadniał, że w socjalistycznym państwie żadna dziedzina życia nie pozostaje poza kontrolą i nadzorem władzy (PKF 23/52). Z kolei w wydaniu PKF 49/52 redakcja Kroniki zdobyła się na wyjątkowe poczucie humoru: odpowiadając na antykomunistyczną propagandę Zachodu, operator przedstawił żłobek i autentyczne zdobycze opieki socjalnej, a lektor mówił: „»Głos Ameryki« opowie pewno, że w Polsce zatrudnia się w przemyśle niemowlęta”. Z kolei wyłącznie poważny ton dominował w kronice zrealizowanej po śmierci Stalina (PKF 11-12/53), w której nie mogło zabraknąć najmłodszych opłakujących śmierć sowieckiego wodza (wydanie PKF 13/53 zatytułowane „Stalinogrodzkie dzieci”), gdzie relacja z Sosnowca podkreślała rzekome zasługi generalissimusa dla dzieci Górnego Śląska i Zagłębia.
Oficjalnie głoszone zadowolenie Polaków z nowego porządku społecznego podkreślano przy każdej okazji. W roku 1952 z okazji Dnia Dziecka warszawskie przedszkolaki defilowały pośród bloków mieszkaniowych, niosąc transparent z napisem „My chcemy pokoju!” (PKF 23/52), zaś w reportażach z budowy Nowej Huty lektor oznajmiał: „Te przedszkolaki nie wiedzą, że przed wojną mieszkałyby w suterynie, w ciasnocie i wilgoci” (PKF 16/53). Stalinowska propaganda była skuteczna. Odwoływała się do emocji, a zwłaszcza do strachu przed wojną, której świeże rany obecne były w pamięci całego społeczeństwa, podsycając je kłamliwym komentarzem i szokującymi obrazami. Reakcje widzów musiały być zgodne z intencją władzy – któż poddany silnej formie emocjonalnego szantażu chciałby ryzykować utratę poczucia bezpieczeństwa, które i tak było śladowe i kruche? Znękani biedą, tułaczką lub obozowym cierpieniem widzowie PKF musieli z nadzieją przyjmować obietnice świetlanej przyszłości, opieki i społecznego zabezpieczenia. Wabienie narodu perspektywą szczęścia jego dzieci było – jeśli nie przejawem populizmu – to formą pokrętnego uwodzenia i manipulowania.
W 1955, wraz z rozpoczynającą się odwilżą październikową, okazało się, że sytuacja dzieci w Polsce Ludowej jest daleka od tej prezentowanej na ekranie. Autorzy czarnej serii polskiego dokumentu dostrzegać zaczęli nowohuckie dzieci pozbawione opieki rodziców, malców samotnie plączących się po warszawskich ruinach i smutny los mieszkańców sierocińców, co widać w takich filmach jak „Dzieci oskarżają” (reż. E. Skórzewski, J. Hoffman, 1956), „Warszawa 1956” (reż. J. Bossak, J. Brzozowski, 1956) czy „Sami na świecie” (reż. D. Halladin, 1958). Wtedy także w Polskiej Kronice Filmowej pojawiły się zmiany. Trzeba jednak zaznaczyć, że nawet w najcięższych latach stalinowskich, gdy ideologia była Bogiem, Kronika przemycała materiały dalekie od obrazów, jakimi chcieli się szczycić komuniści. Jednym z bardzo nielicznych wyjątków był zrealizowany przez Andrzeja Munka temat pt. „Wódka”.