Katowice stolicą młodości

Katowice stolicą młodości

Długoletnia naczelna PKF-u Helena Lemańska, kierująca redakcją od 1949 roku przez blisko dwie dekady, wyznawała zasadę, że filmowy magazyn „nie może nudzić”. Jak opowiadała mi kilkanaście lat temu podczas rozmowy przeprowadzonej w Paryżu, gdzie zamieszkała po opuszczeniu Polski w 1967 roku, dbałość o atrakcyjny układ każdego wydania była dla niej wyzwaniem. Dziś widać, że wyzwanie przerodziło się w sukces: Kronika była zawsze lubiana przez widzów. Obiektywnym dowodem uznania są też nagrody przyznane na festiwalach w Wenecji w roku 1958, w Cannes w roku 1962 czy w San Francisco w roku 1963. Doceniona wówczas oryginalność Kroniki brała się m.in. z pokazywania popularnych tematów od innej niż zazwyczaj, nietypowej strony. Przykładem tego są Katowice, stolica przemysłowego Górnego Śląska, który w propagandzie PRL-u prezentowany był niemal wyłącznie jako region węgla i stali, zaś PKF starała się czasem przełamać ten wizerunek.

 

Dostawcami materiałów do cotygodniowych wydań byli operatorzy, zwłaszcza ci pracujący w terenie w kilku rozrzuconych po kraju ekspozyturach redakcji. Podejmowali tematy, które bądź im samym wydały się ciekawe, bądź też – i to wcale nierzadko – bywały narzucone przez terenowe władze.

Loading the player ...
Tytuł pełny: W Pałacu Młodzieży. Otwarcie Pałacu Młodzieży. Pałac Młodzieży
Data wydania: 1951-12-12
Czas trwania: 01:45
Kategorie tematyczne: nauka i oświata, sport, styl życia
Redakcję PKF-u zasypywały liczne zaproszenia, by uwiecznić i uświetnić obiektywem rozmaite ceremonie. Dla dobra widzów obowiązkowe celebry starano się przedstawić w sposób odbiegający od schematów i rutyny. Przekonałem się o tym przed laty, szukając reportażu z otwarcia kina Kosmos w roku 1965. Ważna lokalna uroczystość pojawiła się na ekranie jako zaledwie kilka migawek felietonu poświęconego… katowickim neonom, z których miasto słynęło w latach Gomułki i wczesnego Gierka. Unikanie, jeśli było można, oficjalnej pompy i propagandowego zadęcia oraz ograniczanie do minimum tzw. tematów obowiązkowych to zasługa Lemańskiej.

 

Przez lata szefem delegatury PKF-u na Śląsku był Roman Trzeszewski, który penetrował region i wysyłał do warszawskiej centrali zróżnicowane pod względem formy i treści materiały reporterskie. Przykładem może być zrealizowany na fali październikowej odwilży materiał „Trzykołowce” (PKF 29/56), ciekawy felieton o produkowanych w Katowicach (wówczas jeszcze Stalinogrodzie!) rowerkach dla młodszych dzieci. Odstawał on od dominujących wtedy tematów inwestycyjnych; przed kamerą jeździło mrowie kilkuletnich cyklistów, nad którymi z uwagą pochylali się konstruktorzy. O ile w poprzednich latach lektor PKF-u informował o przekraczaniu planów i przodownikach pracy, teraz dowcipnie zauważał: „To wzór do naśladowania. Producent słucha opinii użytkownika!”. Po latach wypełnionych ideologią i atmosferą politycznej walki tego rodzaju spojrzenie było wyrazem swobody nie do przecenienia.

 

Inny, bo raczej ciekawostkowy i rozrywkowy charakter, miał reportaż z telefonicznej centrali międzymiastowej w Katowicach, nowoczesnej jak na owe lata (PKF 12B/68), gdzie „na jednej zmianie woła »halo« 230 sympatycznych panienek”. Dziewczęta i kobiety przy aparatach były istotną odmianą od stereotypowego wizerunku ubrudzonych węglem Pstrowskich i Markiewków – rębaczy, pośród których nie brakowało też przodownic w spódnicach. W latach 60., bardziej niż mistrzów wydobycia, Kronika wolała pokazać młodych górników podczas barbórkowej zabawy w rytmie twista (PKF 50A/62), odbiegając od tradycyjnie wykorzystywanych rytmów kopalnianych orkiestr dętych i powiewających nad mundurami pióropuszy.

 

Szczególnie chętnie Katowice szczyciły się wyższymi uczelniami. W relacji z roku 1974 Kronika prezentowała obchodzoną w imponującej jak na tamte lata widowiskowej hali Spodka inaugurację nowego roku akademickiego, zaplanowaną z udziałem tłumów młodzieży oraz ówczesnego przywódcy państwa Edwarda Gierka (PKF 40B/74). Z kolei trzy lata później reportaż z Uniwersytetu pokazywał organizację uczelni, zajęcia w laboratoriach oraz studentów podczas zgłębiania… gwar śląskich. Kto pamięta historię regionu, ten wie, z jaką rezerwą oficjalna propaganda podchodziła do używania lokalnej mowy. A jednak, w dobie propagandy sukcesu temat regionalnej tożsamości udawało się czasem przemycić na ekrany. Z kolei reportaż ze szkoły przyzakładowej przy Kopalni Wieczorek w katowickiej dzielnicy Janów reklamował atrakcyjne świadczenia socjalne oferowane przyszłym górnikom (PKF 13A/79). „Już niedługo wyrosną z nich prawdziwe śląskie pierony” – dowcipkował lektor, podczas gdy kamera pokazywała uczniów trenujących karate. Warto jednak pamiętać, że typowe w czasach Gierka zachwyty nad Śląskiem jako regionem dobrobytu, gdzie „coraz więcej się zarabia i coraz lepiej żyje”, bywały dla mieszkańców niedźwiedzią przysługą. O mimowolnej zazdrości społeczeństwa górnicy i hutnicy przekonywali się, wyjeżdżając w odwiedziny do znajomych mieszkających w innych częściach kraju.

Loading the player ...
Tytuł pełny: Dzieci PCK. Chrzest dzieci repatriowanych z Niemiec
Data wydania: 1947-03-20
Czas trwania: 00:42
Kategorie tematyczne: dzieci

 

Ze zgoła zupełnie innej strony możliwości śląskiej młodzieży zostały zaprezentowane w roku 1974 podczas wizyty I sekretarza Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego Leonida Breżniewa. Zrealizowana z tej okazji kronika przedstawiała m.in. przejazd oficjalnej delegacji ulicami Katowic pośród tłumu mieszkańców oraz „spontaniczne” spotkanie z uczniami szkół, licznie zgromadzonymi na ulicach. Zapewne zgodnie z uprzednio zatwierdzonym scenariuszem katowickie harcerki podczas jednego z „nieplanowanych” postojów w dowód sympatii zawiązały na szyi genseka swoją drużynową chustę (PKF 30A/74). Nikt nie mógł przypuszczać, że podczas kinowych seansów w trakcie zawiązywania na szyi owego podarunku będzie słychać głosy publiczności: „mocniej, mocniej”…. Decyzją władz kinooperatorom nakazano więc wycięcie fragmentu z wyświetlanych kopii.

 

Próbą połączenia ognia z wodą była natomiast relacja ze zlotu liderów Związku Młodzieży Socjalistycznej, jaki z okazji Święta Odrodzenia Polski odbył się na lotnisku Muchowiec w 1970 roku. Tysiące młodych ludzi, ubranych w organizacyjne białe koszule i czerwone krawaty, wypełniło miasteczko namiotowe, jakie zorganizowano dla uczestników. Atmosfera uroczystej akademii mieszała się z klimatem festynu i obozowej zabawy. Nie sposób dziś nie dostrzec starań organizatorów w przygotowywaniu propagandowej hucpy, której kulminacyjnym punktem była wizyta Gierka i świty dygnitarzy. W reportażu zatytułowanym „Pokolenie wielkiej szansy” (PKF 30A/71) Kronika pokazała zatem przechadzkę I sekretarza wśród namiotów, entuzjazm młodzieży, zaopatrzenie kuchni polowych, aby wszystko razem doprawić komentarzem o wizjach zbudowania „drugiej Polski”. Lektor zauważał, że „nie kolumnami i nie na komendę »równaj w prawo«” szli uczestnicy imprezy, która odbywała się także w innych miastach regionu. Inicjatywa zmiany wizerunku Katowic najwyraźniej się udała, gdyż w kolejnych latach kontynuowano podobne przedsięwzięcia w różnych częściach kraju.

 

Co ciekawe, pierwsze zainteresowanie stolicą Śląska od strony niekojarzącej się z węglem i stalą PKF przejawiła już na początku istnienia. Tuż po zakończeniu wojny (PKF 31/45) Kronika zamieściła relację z obchodów 25-lecia polskiego harcerstwa, pokazując manifestację na dzisiejszym placu Sejmu Śląskiego. Trzy lata później prezentowała cudownego chłopca z Katowic, utalentowanego skrzypka Adasia Górskiego, który w wieku sześciu lat zagrał koncert z towarzyszeniem orkiestry symfonicznej (PKF 24/48).

 

Szczególnym jednak świadectwem lat powojennych był na pewno reportaż „Dzieci PCK” (PKF 12/47). Interesujący materiał podkreślał istotną obecność Kościoła katolickiego w życiu społecznym Górnoślązaków; informował o ceremonii chrztu sierot, jaka miała miejsce w prowadzonej przez zakonnice kaplicy Polskiego Czerwonego Krzyża. Bohaterami tej uroczystości było jedenaścioro małych dzieci sprowadzonych z Niemiec, których ojcami chrzestnymi zgodzili się zostać zadeklarowany komunistyczny wojewoda śląsko-dąbrowski Aleksander Zawadzki i jego ówczesny zastępca Jerzy Ziętek. Obaj, ważni i zasłużeni dla regionu, postrzegani są od lat jako antyklerykałowie. Ich udział w religijnym obrzędzie jest dzisiaj sensacją – tuż po wojnie nie budził jednak zdziwienia. Do 1948 przedstawiciele duchowieństwa mieli złudną, niestety, nadzieję na pokojową kohabitację z namiestnikami nowej władzy. Teraz przypominają o tym niektóre tematy PKF-u.

komentarzy