Połów

Połów
Loading the player ...

Polska

1982
Czas trwania:
fragment: 01:09
Zdjęcia: Tomasz Wolf
Opracowanie plastyczne: Aleksander Sroczyński
opis filmu
O filmie
Kierownik produkcji: Leszek Kachel
Prawa: Filmoteka Narodowa
Język: pl
zwiń zakładkę
treść

Uroczy jesienny krajobraz. Cisza, słychać tylko świergotanie ptaków. Na zalesionym brzegu rzeki siedzi nieruchomo wędkarz. Z nadzieją czeka na udany połów. Czas biegnie, ryba nie bierze. Nagle spośród drzew za plecami mężczyzny wyłania się... ogromna dwunożna ryba. Dostrzegając wędkarza, oblizuje się ze smakiem i bezszelestnie skrada w jego kierunku. Rzuca się na zaskoczonego wędkarza, połyka go razem z wędką i skacze zadowolona w nurt rzeki. Połów okazał się niezwykle udany.

zwiń zakładkę
komentarz

W swojej recepcie na film animowany Aleksander Sroczyński wymienia następujące składniki: horror, pure nonsense, surrealizm, pop-art., Beatlesi plus szczypta kilku innych rzeczy do smaku. Jedną z tych ,,rzeczy” jest erotyka, która sprawiła, iż w macierzystym Studio Filmów Animowanych w Krakowie Sroczyński zyskał pseudonim ,,Porno – Olo”. Nie bez znaczenia jest również czarny humor a la Topor (,,ale w kolorze – dodaje”) i gagi w stylu braci Marx, Keatona czy Lloyda. I jeszcze trochę aktualnej satyry. Ta piorunująca mieszanka daje w efekcie filmy żywe, zwariowane i pełne niespodzianek. Autor precyzyjnie buduje napięcie – na przykład w filmie ,,Połów” przez dłuższą chwilę widzimy wpatrzonego w wodę wędkarza, sami zaczynamy się denerwować, gdy drga spławik. Rozwiązanie przychodzi jednak z zupełnie innej strony – od tyłu. (…) Ten film trwa bardzo krótko, jak zresztą większość animacji Sroczyńskiego – czasami wydaje się, że wyświetlanie czołówki trwa dłużej niż sam film.

Krzysztof Stanisławski,Horror animowany, „Kino”, 1984, nr 5


Alexander Sroczyński jest absolwentem krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. Kiedyś poproszony w jednym z wywiadów o rozwinięcie tego skrótu, powiedział: ASP – Aspiracje Surrealistycznego Potomstwa, czyli Alexander Sroczyński Production. Salvador Dali i Luis Buñuel to jego mistrzowie. „Podobnie jak Buñuel dorastałem w reżimowo-religijnej atmosferze. I podobnie jak Buñuela zainteresował mnie surrealizm” – wyznaje. I dodaje: „Gdybym musiał wybrać poczucie humoru Rolanda Topora albo Piotra Skrzyneckiego, wybrałbym Topora”. Zadebiutował zrealizowaną w 1981 roku w bielskim Studiu Filmów Rysunkowych, animacją „W trawie nie tylko piszczy”, która była jednocześnie jego pracą dyplomową w krakowskiej ASP. Debiut poprzedził udział w powstawaniu filmów innych reżyserów: Ryszarda Lepióry („Hotel”, „Koryto”, 1981), gdzie był autorem opracowania plastycznego, oraz Bronisława Zemana („8 i ¾”, 1981), gdzie oprócz opracowania plastyki pełnił również funkcję współscenarzysty. Już w tych krótkich filmach, w ich treści, plastyce i formie, widać wyraźny zarys kina, które później z taką konsekwencją Sroczyński uprawiał. Filmy Lepióry i Zemana były zabawnymi, pełnymi czarnego humoru opowiastkami (tytuł „8 i ¾” oznacza, że film zawiera osiem dowcipnych animowanych blackoutów plus jeden niedokończony z powodu zerwania się taśmy). I właśnie od takich realizacji zaczynał Sroczyński karierę w krakowskim Studiu Filmów Animowanych. Zanim nakręcił swój sztandarowy „Film animowany” (1982), który przyniósł mu ogromną popularność oraz prestiżowe nagrody na festiwalach w Krakowie, Chicago i Oberhausen, zrealizował dwie niezwykle dowcipne miniaturki animowane: „Połów” (1982) i „19.30” (1982). Oba filmy mają podobną konstrukcję: krótkie wprowadzenie w sytuację i zabawną, nieoczekiwaną pointę. Sroczyński z powodzeniem uprawia technikę wycinankową. Nieco ją udoskonalił: tło, na którym poruszają się postacie i przedmioty, najpierw poddawane jest werniksowaniu, a potem smarowane wazeliną; w ten sposób wycinanki z łatwością poruszają się po tle, co umożliwia stosowanie bardzo szybkiego tempa. Tę wymyśloną przez siebie technikę nazwał grease picture. To dzięki niej udowodnił w pewnym stopniu, że możliwe jest połączenie filmu komercyjnego z ambicjami autorskimi. „Ludzie, którzy lubią uchodzić za intelektualistów, gardzą horrorem, kryminałem, komedią. Taka moda. Ręczę, że w skrytości ducha uwielbiają te gatunki. Ja się nie wstydzę komercji i czerpię z pogardzanych gatunków pomysły” – mówił w jednym z wywiadów.

Jerzy Armata

zwiń zakładkę
zwiń zakładkę