opis filmu
O filmie
Kierownik produkcji: Halina Kramarz
Produkcja: Studio Filmów Animowanych (Kraków)
Prawa: Filmoteka Narodowa
Język: pl
zwiń zakładkę
treść
„Biura, biurka, jak okiem sięgnąć, nowy wspaniały świat. A tam się dzieje, tam kipi, tam wrze życie artystyczne. Ci ludzie to są artyści. Oni tworzą sztukę, sztukę prawdziwą, sztukę XX wieku, która wybuchnie niedługo całą mocą, która zakasuje definitywnie wszystkie izmy...” – takimi słowami komentarza zza kadru rozpoczyna się ten niekonwencjonalny film. A w kadrze, po krótkim wstępie wypełnionym scenami biurowymi, oglądamy kilkadziesiąt eksponatów zgromadzonych na – jak informuje lektor – dorocznym biennale (sic!) poświęconym sztuce biurowej. Film kończy konstatacja: „Wysoki poziom artystyczny eksponatów rokuje jak najlepsze nadzieje na dalszy rozwój tego żywiołowego prądu w sztuce współczesnej”.
zwiń zakładkę
komentarz
zwiń zakładkę
Julian Józef Antonisz pastiszował rzeczywistość. Często powtarzał: „Rzeczywistość jest tak nierzeczywista, że nie ma sensu szukać w sztuce jakiejś nowej rzeczywistości”. Jego filmy bawiły, ale i zmuszały do refleksji, stanowiąc niezwykle oryginalny komentarz do naszej pełnej absurdu i nonsensu rzeczywistości. W dorobku krakowskiego artysty znajduje się kilkanaście animacji będących udanymi pastiszami gatunków i rodzajów filmowych: „W szponach sexu” – kina erotycznego, „Film grozy" – horroru, „...Te wspaniałe bąbelki w tych pulsujących limfocytach”, „Kilka praktycznych sposobów na przedłużenie sobie życia”, „Jak to się dzieje, pyta Agnisia, że na ekranie widzimy misia”, „Jak nauka wyszła z lasu” i „Jak działa jamniczek” – filmów oświatowych dla dorosłych i dla dzieci, „Dokument animowany non camera, czyli Krzysztof Gradowski o sobie” – kina dokumentalnego utrzymanego w poetyce „gadających głów”, „Polskie Kroniki Non-camerowe” – Polskich Kronik Filmowych, a „Film o sztuce... (biurowej)” – oczywiście klasycznego filmu o sztuce. Warto wspomnieć, że „Film o sztuce... (biurowej)” był pokazany na zakopiańskim Przeglądzie Filmów o Sztuce, ale żadnej nagrody nie dostał. W 1980 r. uhonorowano na tym niezwykle cenionym w środowisku filmowym i plastycznym festiwalu nagrodą Srebrnego Pegaza inny film Antonisza – „Dziadowski blues non camera, czyli nogami do przodu”. „Film o sztuce... (biurowej)” składa się z dwóch części: wstępnej – nakręconej w konwencji dokumentalno-oświatowej, w której komentarzowi poświęconemu charakterystyce nowego prądu w sztuce, zwanego biuraryzmem, towarzyszą obrazy codziennego życia biurowego, podczas którego dochodzi do niekonwencjonalnych działań artystycznych (np. temperowania ołówka za pomocą hebla stolarskiego, wzmacniania bibułki papierosowej gumą arabską) oraz części zasadniczej – reportażu z wernisażu dorocznej Wystawy Sztuki Biurowej zrealizowanego w formule typowego filmu o sztuce, jaki dominował w polskiej kinematografii lat siedemdziesiątych. Oglądamy kilkanaście mniej lub bardziej pomysłowych dzieł, m.in. pieczątkę z kukułką, kukułkę z pieczątką, poduszkowego wyciszacza skarg petenta, upiornego odstraszacza surrealistycznego, automatycznego samomieszacza herbatki, działko nabiurkowe (pojemność magazynku: 36 paragrafów), plastikowy plasterek cytryny do wielokrotnego użycia, wysokogórskie, plenerowe biurko turystyczne na szelkach (bardzo przydatne na Giewoncie), a nawet wierną kopię „Bitwy pod Grunwaldem" wykonaną na maszynie. Przegląd eksponatów kończy prezentacja załatwiacza odmownego (definitywnie) oraz przeświadczenie lektora o dalszym owocnym rozwoju tej niezwykle interesującej dziedziny sztuki współczesnej. Film, zrealizowany metodą kombinowaną, jest kolażem różnorodnych technik animacyjnych (animacja rysunkowa, wycinankowa, przedmiotowa) oraz tzw. żywej akcji. Antoniszowi udało się stworzyć frapujący kolaż plastyczny, którego atrakcyjność dodatkowo podnosi dowcipny komentarz oraz ilustrująca warstwę obrazową muzyka („industrialna" w części wstępnej, wesoła, fantazyjna w części zasadniczej). Zarówno komentarz, jak i muzyka, są także dziełem Antonisza. „Film o sztuce... (biurowej)” to także prezentacja ogromnej inwencji tego artysty w konstruowaniu przeróżnych urządzeń, mających nam ułatwiać codzienne życie. Przypomina mi się pierwsze spotkanie z artystą. Kiedy usiadłem wygodnie w fotelu w jego pracowni, Antonisz pociągnął za spłuczkę klozetową, co spowodowało błyskawiczne rozwinięcie się ekranu, podanie ręki kościotrupowi uruchomiło projektor, a naciśnięcie pedału wymontowanego z jakiejś maszynerii dentystycznej spowodowało otwarcie szafki, z której wysunęła się w naszym kierunku tacka z butelką wiśniówki oraz dwoma kieliszkami. Mogliśmy zacząć rozmowę.
Jerzy Armata