Widok jeziora Białego z okien pociągu. Stacja Augustów Port. Dom wczasowy dawnego Yacht Clubu. Kąpiący się wczasowicze. Wędkarze stojący w jeziorze. Wczasowicze na łodziach i statkach na Kanale Augustowskim. Improwizowany koncert dla okolicznych mieszkańców.
00:00:01:14 | Napis: „Wczasy nad Jeziorem Białym”, w tle pociąg przejeżdżający koło jeziora. |
00:00:11:02 | Stacja z napisem: „Augustów – Port”. |
00:00:13:02 | Wczasowicze wychodzący ze stacji. |
00:00:16:15 | Wczasowicze wchodzący do budynku wczasowego. |
00:00:19:15 | Wczasowicze nad jeziorem, w dali dom wczasowy. |
00:00:23:03 | Nauka pływania. |
00:00:34:15 | Nauka wiosłowania. |
00:00:42:09 | Teresa Kałuska płynie kajakiem po jeziorze. |
00:00:48:16 | Wędkarze łowiący ryby. |
00:00:56:20 | Wczasowicze podczas przejażdżki statkiem po jeziorze. |
00:01:32:00 | Wczasowicze schodzący ze statku. |
00:01:41:06 | Orkiestra daje koncert wczasowiczom i okolicznej ludności. |
00:01:56:06 | Ludzie bijący brawa. |
Przyjechaliśmy do Augustowa na wczasy. W tym domu dawnego Yacht Clubu przed wojną bawiła się wybrana grupka sanacyjnych oficerów. Dziś Augustów rozbrzmiewa śmiechem radosnym przodowników pracy i racjonalizatorów, budowniczych i inżynierów, urzędniczek i tkaczek. Uczą się tu pływać, wiosłować. A kto już umie, jak na przykład Teresa Kałuska z Brzegu, ten wypływa na dalekie wycieczki po jeziorach. Rybaków daleka droga nie nęci.
Jak szybko instytucja wczasów nauczyła tych ludzi, którzy nierzadko przez całe życie nie opuszczali rodzinnych okolic, czuć się tak samo swobodnie w górach i nad morzem, w miejscowościach kuracyjnych i na jeziorach augustowskich, korzystać pełną piersią ze słońca, wody i powietrza. Orkiestra symfoniczna Związku Zawodowego Pracowników Finansowych okręgu poznańskiego łączy przyjemne z pożytecznym. Jadąc z wycieczką do okolicznych wsi, dają oni koncerty dla miejscowej ludności. No i zbierają zasłużone brawa.
Kiedy w roku 1949 pod nadzorem Centralnej Komisji Związków Zawodowych utworzono Fundusz Wczasów Pracowniczych, wakacyjny wyjazd na urlop stał się realny dla przeciętnego robotnika. Dzięki dofinansowaniu przez państwo, pobyt w miejscowościach wypoczynkowych na turnusach trwających nawet do dwóch tygodni okazał się dostępny na każdą kieszeń. Poszerzała się baza noclegowa, bo obok przejmowania w zarząd kolejnych pensjonatów budowano nowe obiekty. Były one dla komunistów przedmiotem dumy – przed 1939 rokiem podobne przyjemności czekały rzeczywiście na nielicznych, choć niekoniecznie byli to „sanacyjni oficerowie”. Ciągle obecna bieda i braki w zaopatrzeniu sprawiały, że wielu wczasowiczów nawet na ryby wybierało się w garniturach. (MKC)