Waluciarze handlujący pod budynkiem PKO. Milicjanci podczas patrolu.
00:00:00:23 | Napis: „Uwaga, nadchodzi...”. W tle ludzie stoją przed wejściem do budynku. |
00:00:02:19 | Ludzie handlujący walutą stoją przed PKO. |
00:00:27:16 | Dwie kobiety rozmawiają z mężczyzną. |
00:00:43:21 | Waluciarze namawiają do zawarcia transakcji ludzi pojawiających się przed PKO. |
00:01:10:11 | Patrol milicji na ulicy przed budynkiem PKO. Waluciarze odchodzą sprzed budynku PKO. |
Nasz operator ulokował się naprzeciwko bramy przy ulicy Mazowieckiej. Wejście do banku PKO, gdzie się załatwia paczki i przekazy walutowe przesyłane do Polskie z zagranicy. Przecisnąć się trudno. I wciąż te same twarze. Na jednego klienta czterech kombinatorów i koników. Dolary, kuponiki, kakao, biustonosze, kupimy wszystko. Pan szanowny ze wsi, ciocia walutę przysłała? No, właśnie, zaraz załatwimy, bez ogonków, bez papierków, we wszystkim wyręczymy. Pan szanowny pozwoli do kawiarenki, co się tam po urzędach tłoczyć, z urzędnikami chandryczyć. Paniusia z Grójca? Nie, spod Jędrzejowa. Też dobrze. Po co pani towar odbierać, do tego w rządowej firmie, damy gotóweczkę. Lepszy kurs niż towarzysz Albrecht. Są oczywiście ludzie nieużyci, nieugięci, odporni na wszelkie pokusy, no, wprost niegrzeczni wobec ciężko pracującego konika. Najgorzej zaś, że czasami... Uwaga, nadchodzą! Sień i brama pustoszeją. Spokojna głowa. Władza sobie pójdzie, koniki wrócą.