Młodzież zbiera złom i ładuje na ciężarówkę. Dekoracja sali balowej. Bal. Tańczące pary w różnych kostiumach. Brigitte Bardot. Kontrabasista. Teatr cieni.
00:00:00:10 | Napis: „Gałganiarze”. W tle młodzież podczas zbierania złomu. |
00:00:03:18 | Mężczyźni wrzucają złom na przyczepę samochodu. |
00:00:17:01 | Dekorowani sali balowej. |
00:00:32:00 | Bawiący się uczestnicy balu. |
00:00:52:09 | Brigitte Bardot. |
00:00:58:05 | Tańczące pary. |
00:01:14:15 | Różne atrakcje balu przebierańców. |
00:01:32:05 | Plansza końcowa: Produkcja: WYTWÓRNIA FILMÓW DOKUMENTALNYCH [...] |
Operator Kroniki myślał, że to pomyłka. Powiedziano: „Kręć bal gałganiarzy”, a tu… zbiórka złomu. Przedziwne te graty wspaniale ozdobiły salę Teatru Narodowego. Wśród igraszek fantazji wszystko uchodzi. Tej nocy nie ma rzeczy niemożliwych. Co nam wyczaruje swą fujarką ten zaklinacz wężów? O, dobry wieczór, Brigitte Bardot, jak się pani podobają warszawscy gałganiarze? Tu i ówdzie trafia się buziak, jakby wprost z Paryża. Struny niemal pękają pod palcami. I oczywiście striptiz czyli wielkie rozbieranie. Finału nie zobaczymy ze względu na małoletnie dzieci przy piersi.
W roku 1957 atmosfera odwilży była już dobrze wyczuwalna w życiu kulturalnym kraju, które osiągało właśnie swoje wyżyny w takich znaczących imprezach cyklicznych jak odbywający się w Sopocie festiwal jazzowy czy organizowany w kilku największych miastach Przegląd Filmów Świata Konfrontacje. Rozkwitał ruch studencki: w Gdańsku teatrem satyrycznym Bim-Bom, w Krakowie kabaretem Piwnica pod Baranami, a w stolicy np. prowadzonym przez studentów politechniki klubem Stodoła czy rodzącym się właśnie klubem Uniwersytetu – Hybrydy. Organizowane w wielu miejscach karnawałowe bale gałganiarzy były, poza okazją do zabawy przy dźwiękach muzyki synkopowanej, pretekstem do sięgnięcia po kostium, oryginalne rekwizyty i dekoracje, ale przede wszystkim – okazją do wyrwania się z odzieżowej szarzyzny, jaką narzucał uspołeczniony handel. Zabawa na balu przebierańców pozwalała zabłysnąć kreacją bez konieczności wydawania fortuny na dostępną u pokątnych handlarzy odzież z paczek przysyłanych z zagranicy czy też na produkowane w państwowych szwalniach stroje, które trudno było znaleźć w sklepach, a jedynie znacznie drożej kupowało się na bazarach (por. PKF 5/57). Błyskotliwy język komentarza („struny niemal pękają pod palcami”) dodaje ciekawemu tematowi dodatkowej atrakcji. (MKC)