Ceremonia pochodu

Ceremonia pochodu

W PRL-u maszerowali wszyscy: robotnicy w pochodach pierwszomajowych, żołnierze w trakcie defilad, chłopi podczas uroczystości dożynkowych, dzieci i sportowcy w ramach częstych spartakiad i zawodów. Manifestacje te rzadko bywały jednak spontanicznym wyrazem uczuć społeczeństwa, częściej miały charakter życzeniowy, pokazywały, jakie postawy obywatelskie są pożądane w komunistycznym kraju. Za każdym razem precyzyjnie przygotowane przez propagandystów, w środkach masowego przekazu sprawiały wrażenie pełnej kontroli władzy nad każdą, pozornie najmniej ważną dziedziną życia. Z manifestowania wyrazów poparcia dla nowego porządku zwolnieni byli praktycznie tylko starcy, obłożnie chorzy, więźniowie i niemowlęta.

 

W komunistycznym państwie obchodzono wiele świąt m.in. 1 Maja i 22 lipca, rozmaite rocznice, dożynki, przysięgi wojskowe, celebracje rozpoczynających się zjazdów partii lub zlotów młodzieżowych, a także popularne Dni Górnika, Hutnika czy Święto Morza – wszystkie były okazją do przemarszów i defilad, czemu towarzyszyły liczne dekoracje i stosowne publikacje w gazetach (PKF 15/46, PKF 43/48). Gęsto zapełniony czerwonymi datami całoroczny kalendarz miał dla władzy istotne znaczenie: pozwalał łatwiej kontrolować nastroje społeczne, wedle własnych planów wyznaczać czas pracy i zabawy, a przy okazji – na zasadzie wentyla bezpieczeństwa – kanalizować emocje mas. Ciężko pracujących robotników łatwiej było porwać do jeszcze większego wysiłku, mamiąc obietnicami zabawy ludowej w dniu zaplanowanego święta.

 

Przygotowania do uroczystych dni rozpoczynano zawsze z dużym wyprzedzeniem. Zapowiedź zbliżającego się Święta Pracy lub partyjnego zjazdu była okazją do podejmowania zobowiązań o zwiększeniu produkcji (PKF 17/50) czy do nawiązywania rywalizacji pomiędzy brygadami, przedsiębiorstwami, a nawet różnymi dziedzinami przemysłu. „Na apel cementowni Grodziec odpowiedział cały kraj” – informowała PKF 15/50, mówiąc o współpracy budowlańców, kolejarzy i rolników. „Zapewniamy cię, ukochany towarzyszu prezydencie, że nie będziemy oszczędzać swych sił i wykorzystamy wszystkie umiejętności, aby powzięte zobowiązania z honorem wykonać” – deklarował w imieniu włókniarzy andrychowskich lektor kroniki w wydaniu PKF 12/52. Wyznanie, jakiego dziś szukać można tylko w Korei Północnej, pokazywało, że podobne perswazyjne zabiegi mogły mieć wymierne przełożenie na produkcję kraju.

Zaplanowane masowe uroczystości odbywały się według dokładnych scenariuszy opracowanych przez partyjne gremia. Określano w nich, jakie sprawy polityczne będą podejmowane podczas pochodów, jakie hasła pojawią się na plakatach, jakie będą skandowane przed trybuną, a nawet w jakiej kolejności zajmą na niej miejsce lokalni notable. Tak przygotowany konspekt był potem użytecznym materiałem dla dziennikarzy, w tym dla operatorów Kroniki, którzy dzięki temu wiedzieli, kiedy podczas wielogodzinnego pochodu włączyć kamerę i na co skierować obiektyw.

 

Najefektowniej wypadały oczywiście manifestacje pierwszomajowe; w kronice najpierw prezentowano reportaż z Warszawy, potem migawki z obchodów w innych częściach kraju. Wymagało to mobilizacji całej redakcji, w tym ośrodków terenowych. Z uwagi na rozmiar obchodów w stolicy, celebrę obsługiwało równocześnie kilku operatorów. Układ sprawozdania był co roku mniej więcej podobny: zdjęcia czoła pochodu, fragment przemówienia któregoś z przywódców, plany ogólne maszerujących kolumn podkreślające bogactwo dekoracji, ale też strojów organizacyjnych, w jakich maszerowali marynarze, pielęgniarki i sportowcy, dalej – portrety przodowników pracy (PKF 19/49). Ponieważ manifestacje dekorowane były bardzo bogato, zwykle Kronika pokazywała modele maszyn i budowli umieszczonych na ruchomych platformach. Często pojawiały się obowiązkowe w pochodach lat stalinowskich scenki satyryczne tzw. cyrku Trumanillo, czyli antyamerykańskiej karykatury, w której występowały postaci „podżegaczy wojennych”: Harry'ego Trumana, George’a Marshalla czy „psa łańcuchowego imperializmu” Josipa Broza-Tity.

 

Całości reportażu dopełniały ujęcia portretów i haseł niesionych na transparentach, zbliżenia dzieci i – niemal zawsze – momenty rzucania kwiatów w kierunku trybuny przez uczestników pochodu (PKF 19/50). O ile w pierwszej połowie lat 50. prezydenta Bieruta Kronika pokazywała oficjalnie i z dystansem, filmując jego sylwetkę od dołu z tzw. żabiej perspektywy, o tyle wraz z nastaniem Władysława Gomułki operatorowi udawało się wykonać ujęcia z wysokości trybuny, zza pleców I sekretarza. Całości dopełniał komentarz. Ponieważ ideologicznych tematów wymagających omówienia podczas najważniejszego państwowego święta było wiele, pierwszomajowe wydanie Kroniki było zazwyczaj dłuższe niż inne. Bywało, że dla sportretowania możliwie szerokiego przekroju społeczeństwa redakcja montowała reportaż pod długość „Naszej piosenki” Tadeusza Sygietyńskiego i Jerzego Ficowskiego, zaczynającej się od słów: „I górnicy, i hutnicy, i murarze, kolejarze, i rolnicy, ogrodnicy, krawcy, tkacze i spawacze, i cywile, i żołnierze. Wróg nam pieśni nie odbierze!”. Jak wspominała lata stalinowskie redaktorka PKF-u Helena Lemańska: „Nikogo w relacji nie można było pominąć”. Na końcu pojawiały się relacje z wieczornych zabaw i kiermaszów, co i tak nie zamykało tematu, gdyż przez kilka kolejnych tygodni Kronika zbierała relacje z terenu o wykonaniu przez robotników wcześniejszych zobowiązań. A ponieważ redakcja również należała do socrealistycznej machiny produkcyjnej, w swoich sprawozdaniach filmowcy podkreślali, że dłuższe niż zazwyczaj wydania Kroniki są ich „czynem majowym”.

 

Podobnie efektowne były obchody organizowane w dniu Święta Odrodzenia Polski, kiedy zazwyczaj odbywały się duże defilady wojskowe (PKF 31/51). W tym czasie kroniki ukazywały się z numeracją podwójną, by w zwiększonym metrażu pomieścić wszystkie atrakcje przygotowane przez propagandystów.

Loading the player ...
Full title: Defilada na placu Dzierżyńskiego. Zabawa na ulicach
Release Date: 1951-07-26
Duration: 03:20
Subject Categories: polityka wewnętrzna, wojsko
W niektórych latach powstawały dodatkowe wydania specjalne z majowych i lipcowych imprez, które do kin wchodziły jako nadprogram. Wielkie nakłady finansowe, jakie komuniści przeznaczali na organizowanie obchodów nie miały, rzecz jasna, na celu zapewnienia rozrywki i zabawy chłopom oraz robotnikom. Dla nowej władzy masowe święto było jednym z instrumentów formowania postaw społecznych – do końca lat stalinowskich nieobecność w pochodzie oznaczała represje, które mogły skończyć się np. usunięciem ze szkoły średniej lub wyższej uczelni. Tysiące Polaków karnie defilujących w równych kolumnach, dawało stojącej na trybunach władzy poczucie kontroli nad społeczeństwem, zaś samych manifestujących przyzwyczajało do życia i pracy w rytmie narzuconego tempa. Fotografie zamieszczane we wszystkich gazetach oraz migawki w Kronice na wiele lat oswoiły Polaków z komunistycznym rytuałem, który uległ zmianie dopiero u progu lat 90.

 

Nic dziwnego, że przy innych okazjach władza – przynajmniej w omawianym okresie – nie miała problemów z zapanowaniem nad tłumami. Zorganizowany w Warszawie w roku 1950 Zlot Korespondentów Robotniczych i Chłopskich był powtórzeniem wesołych atrakcji sprzed dwóch tygodni (PKF 21/50). Natomiast pielgrzymka tzw. księży patriotów do Oświęcimia była już manifestacją siły, pokazującą, jak bezceremonialnie komuniści starają się rozbić struktury Kościoła katolickiego. „Wbrew intrygom episkopatu coraz więcej księży katolickich bierze aktywny udział w walce o pokój i szczęśliwą przyszłość Polski Ludowej” – informował lektor, podczas gdy kamera pokazywała duchownych biorących udział w manifestacji poparcia dla rządu (PKF 27/50).

 

Do ceremoniałów publicznych należały też uroczystości religijne, które do końca lat 40. pojawiały się jeszcze na ekranie. PKF w krótkich relacjach pokazała ingres abpa Augusta Hlonda (PKF 20/46) i jego pogrzeb (PKF 45/48), była na prowadzonym przez duchowieństwo uroczystym pogrzebie Macieja Rataja (PKF 20/46) i przy pochówku generała Karola Świerczewskiego (PKF 15/47). Pod koniec lat 40. likwidowała jednak stopniowo akcenty religijne, które i tak znikały z życia publicznego. Wyjątkowy w całej historii pochód zapisała Kronika w wydaniu PKF 11-12/53, przedstawiając ogólnopolską żałobę po śmierci Józefa Stalina.

 

Podczas największych świąt państwowych PKF nie poprzestawała, o czym była mowa wcześniej, na zwykłych reporterskich relacjach. Chcąc nie chcąc, współtworzyła tendencyjny obraz kraju, w którym radosne społeczeństwo w pełni popierało narzucony mu po wojnie porządek. Jak nieprawdziwy był to wizerunek, Kronika przyznała u schyłku działalności w monograficznym temacie „Polskie maje”.

 

comments